sobota, 4 maja 2013

Moja prywatna ekonomie III



                                        M o j a   p r y w a t n a   e k o n o m i a  III
                                                                                                              UP72156
      Wprowadzenie  
      Nasza kula ziemska jest zapewne jedynym ciałem niebieskim, na którym zakwitło życie. Co prawda możliwość powstania takiej konstrukcji, jak życie, jest zakodowane w stałych fizycznych materii, to jednak ukonstytuowanie się życia możliwe jest w bardzo wąskim przedziale warunków fizyko-kosmologicznych, których parametry, co do czasu i środowiska, spełnione są w obrębie naszej Ziemi. Tych parametrów jest zapewne kilkadziesiąt, a ich złożenie się w jednym miejscu kosmicznym jest zapewne nielada przypadkiem. Kosmolodzy debatują nad możliwością istnienie życia w innych układach planetarnych, lecz wydaje się, że taki splot korzystnych czynników, potrzebnych do powstania życia, nie spotyka się w Kosmosie wiele. Czy drugi taki przypadek mógł się zdarzyć gdziekolwiek indziej w Kosmosie, lub może się zdarzyć w przyszłości? Należy wątpić. Jeżeli przypadek życia ma miejsce, to znaczy, że materia jest tworzywem niezmiernie plastycznym.  W warunkach odpowiednio zestawionych parametrów jest w stanie ukonstytuować się do postaci nazywanej życiem.
      Nie jest tajemnicą, że do powstania życia potrzebny jest cały Kosmos! Na pewno tak, skoro do kreacji pierwiastków o wyższych liczbach atomowych, niezbędnych do funkcjonowania materii ożywionej, potrzebne są gwiazdy oraz wybuchy gwiazd, rozsiewających je w przestrzeni kosmicznej. Stwórca nie miał zatem wyboru, musiał stworzyć Kosmos takim, jakim jest i poddać go takiej ewolucji, jaka ma miejsce. Kreacjonistę należy może zapytać, po co Stwórca miałby stwarzać taką wielka kolubrynę materialną, skoro do funkcjonowania życia potrzebna jest Ziemia, Słońce i Księżyc (stabilizuje oś obrotu ziemi)? I nic więcej!  Przecież nie po to, by człowiek mógł podziwiać piękno Kosmosu. Pytanie może obraźliwe i niedopuszczalne, ale przecież można je postawić. Odpowiedź jest jedna: bez wielkiego Kosmosu nie byłoby życia na tej małej kruszynce Ziemi, a Stwórca nie miał wielkiego wyboru, lub nie miał w ogóle wybory, do powstania życia taka konstrukcja materii jest zapewne jedyną możliwą. I jest ona taka nie dlatego, że Stwórca miał taki kaprys, i nadał materii takie właśnie właściwości, lecz dlatego, że taka formacja jest jedyną możliwą jako kolebka życia i Stwórca musiał taką formację stworzyć, jeśli przyjąć poglądy kreacjonistów za uzasadnione. Można tę myśl dyskutować, skoro jednak całą astrofizykę da się wyrazić w poprawnych formułach matematycznych, to jest to także jednym z dowodów na poprawność powyższego rozumowania. I nie musi ta myśl stanowić argumentu anyteologicznego. Wątpliwości Einsteina mają swoją podstawę. A życie jest tak bardzo różnorodne, że trudno znaleźć w nim jakiejś formy uporządkowania, jakiegoś jednolitego wzoru zachowania się, jednolitej motoryki poza genetyką. Różnorodność życia jest w istocie całkiem przypadkowa, jeśli przyjąć przypadkowość mutacji w genach, a wyboru najlepiej przystosowanych form dokonuje dobór naturalny. Istnieją zapewne jednak jakieś dodatkowe mechanizmy sterującego zachowaniem się organizmów, niezależne od ich konstrukcji genetycznej i takich mechanizmów należy poszukiwać.
     Jeżeli istnieją jednolite formuły funkcjonowania podmiotów życia, to te formuły muszą obowiązywać wszystkie postacie, wszystkie zespoły i zawierać wszystkie przejawy zachowania się podmiotów biologicznych, jako zbiorowisk flory i fauny i ludzkich podmiotów społecznych szeroko pojętych, łącznie z podmiotami ekonomicznymi. Muszą to być zatem formuły uniwersalne. Czy takie formuły istnieją i czy sterują istotnie wszystkimi podmiotami?
     Model
      Na wstępie dokonajmy krótkiego opisu funkcjonowania najprostszego podmiotu biologicznego, ponieważ ukaże on pewien model zachowania się, który mógłby być wzorcem zachowania się wszystkich innych układów. Tym modelem, choć nietypowym, niech będzie …wirus. Wirus w środowisku poza komórką jest w istocie formą martwą, swoistym kryształem, nie pobiera z otoczenia ani substancji, ani energii, by budować ciała swojego potomstwa. W kontakcie z podmiotem biologicznym przykleja się do ściany komórki, do której ma powinowactwo, przenika do wnętrza, ulega rozpadowi na elementy składowe, te wchodzą w kontakt z elementami składowymi komórki, wymuszają na tych elementach produkcje poszczególnych składnikach wirusa, wymuszają ich zestawienie do postaci nowego wirusa i jego eksport poza komórkę. W ten sposób następuje namnażanie się wirusa. Jest to bardzo nietypowy sposób rozmnażania, jedyny w przyrodzie, poza wirusem niespotykany, lecz efekty tego rozmnażania są typowe dla wszystkich innych podmiotów biologicznych.  
      Wirus niszczy swojego żywiciela, odbierając sobie możliwość dalszej reprodukcji populacji. Tak więc wirus, atakując jakikolwiek, swoisty dla siebie organizm, rozmnaża się niepohamowanie, niszczy ten organizm, unicestwiając razem z nim swoją własna populacje. Podobnie przebiega infekcja bakteryjna jakiegokolwiek innego organizmu. Bakterie, niszcząc organizm, na którym żerują, odbierają sobie perspektywę dalszej egzystencji. Gdyby organizmy nie posiadały mechanizmów obronnych, gdyby środowisko nie było obdarzone innymi mechanizmami hamulcowymi, to dany wirus, czy bakteria unicestwiłaby całą populacje swoich gospodarzy i odebrałaby sobie warunki dalszej egzystencji. Nastąpiłaby samozagłada wirusów, czy bakterii wraz z swoim żywicielami. Wielkie epidemie, jakie gnębiły ludzkość w przeszłości świadczą o tym nadto wyraźnie. Grypa hiszpanka w czasie I Wojny Światowej pochłonęła więcej ofiar niż sama wojna.
     Jak określić taki proces, czy mechanizm? Nie jest to łatwe. Może  retropolydestrukcja?  Przykład infekcji wirusowej, czy bakteryjnej można stanowić skrótowy model takiego zjawiska.  Nie ulega jednak wątpliwości, że obowiązuje ono w całej przyrodzie. Każdy organizm zwierzęcy, czy roślinny, każda populacja, obdarzona jest potencjalną zdolnością do nieograniczonego rozmnażania się, a więc byłaby w stanie zawłaszczyć całe dostępne środowisko do wyczerpania zasobów, eliminując z niego pozostałe organizmy, gdyby one nie próbowały tego samego.
     Zechcemy w tej kolejnej dysertacji przedyskutować próbę znalezienia niektórych, ogólnych prawideł rządzących zbiorowiskami, czy podmiotami świata ożywionego, łącznie ze zbiorowościami w ludzkim społeczeństwie. Czy takie jednolite dla wszystkich podmiotów prawidła w ogóle istnieją i czy da się je wyłowić poprzez analizę funkcjonowania tych podmiotów?  Na wstępie należy skonstruować przydatną do takiej analizy terminologię taką, która odnosiłaby się i pasowałaby do wszystkich podmiotów, niezależnie od ich charakteru i ich przynależności.
     Terminologia
     W świecie ożywionym, jak i w społeczeństwie ludzkim, mamy do czynienia z pojedynczymi podmiotami, jednostkami ożywionymi i ze zbiorowościami tych podmiotów. Dla flory i fauny najprostszymi, jednolitymi zbiorowościami są gatunki. Gatunek określa w sposób jednoznaczny ujednoliconą zbiorowość przyrodniczą. Nie można jednak tego słowa zastosować do zbiorowości społecznych w przyrodzie np. do mrowiska, ławicy ryb, czy ula pszczelego.  Słowa tego nie można użyć na oznaczenie zbiorowości ludzkich, np. organizacji gospodarczych, czy politycznych, bo brzmiałoby to komicznie. A tym czasem potrzebne jest określenie, które w sposób jednoznaczny charakteryzuje grupę osobników w znaczeniu najbardziej ogólnym, grupę o względnie jednolitym statusie, bez wyszczególnienie odróżniających tę grupę cech. Takim określeniem, pasującym do każdej zbiorowości, jest określenie: społeczność lub populacja i tymi określeniami zamiennie będziemy się w tej dysertacji posługiwać. Oddaje ono w pełni i poprawnie sens takiej każdej zbiorowości, niezależnie od jej wewnętrznej organizacji, od cech osobniczych jej członków, od funkcji takiej zbiorowości. Może odnosić się i do całego gatunku, jako zespołu identycznych osobników, do zamkniętej zbiorowości składającej się z osobników danego gatunku, stada, ławicy lub do innego zespołu jednostek, np. zakładu pracy, organizacji politycznej, klanu, plemienia, rodziny, także do zbiorowisk zbiorowych, np. zespołu mrowisk, zespołu plemion, zbiorowości bakterii itd., także do zbiorowisk złożonych. A w naszej pracy chcemy odnaleźć i opisać zjawiska, cechy, czy prawa, które obowiązują we wszystkich społecznościach, wszystkich populacjach. Możemy więc mówić o populacji organizacji politycznych, populacji zakładów pracy, społeczności owadów, gryzoni, ryb itp.
     Każda społeczności składa się z pojedynczych osobników. Na określenie takiej jednostki, osobnika, z pominięciem jego cech charakterystycznych, należy też poszukać odpowiedniego określeni takiego, które można odnieść do każdego członka jakiejkolwiek zbiorowości. Wydaje się, że najlepszym określeniem pojedynczego osobnika jest pojęcie: jednostka lub zamiennie właśnie osobnik. To pojęcie można odnieść i do pracownika przedsiębiorstwa i do bakterii i do mrówki i do sosny i każdego członka jakiejkolwiek zbiorowości. I tym pojęciem będziemy dalej operować. A więc społeczność i jednostka. Pojęcia używane w życiu codziennym, tu przybierają specyficzne znaczenie.                                                                                                                   
     Na określenie całokształtu wielu populacji, lub całokształtu dostępnych przyswajalnych substratów, dobrym określeniem może być pojęcie: zasoby, a na określenie obszaru funkcjonowanie populacji: środowisko. Przydatne będzie też właśnie określenie: substrat, jako określenie składnika zasobów. 
     Odrębność cybernetyki    
     W latach czterdziestych ubiegłego wieku w środowisku amerykańskich matematyków zrodziła się nauka o sterowaniu – cybernetyka. Nauka ta próbowała dostrzec i ustalić wspólne cechy i zjawiska obowiązujące w różnych układach i społecznościach, niezależnie od ich swoistej konstrukcji. Odkryto, że wszystkie one funkcjonują według jednolitego wzoru, a podstawowym elementem tego wzoru jest informacja. Elementy cybernetyki, to elementy mechanizmu sterowania układem, jakikolwiek by on nie był. Cybernetyka odkrywa mechanizmy sterujące jednostką biologiczną, podmiotem mechanicznym, podmiotem społecznym, a więc mechanizmy rządzące wydzieloną, zamkniętą jednostką lub społecznością, lecz nie podaje wzoru zachowania się wielkich społeczności zbiorowych i nie określa interakcji między takimi społecznościami. Opisuje interakcje, zachodzące w cząstkowych układach, o charakterze ograniczonym, odosobnionych i połączonych z otoczeniem kanałami wejścia i wyjścia. Elementy cybernetyki można by zapewne znaleźć i w zachowaniu się wielkich społeczności, lecz nie odbiegają one zapewne od mechanizmów typowych.  Nawiasem mówiąc, odkrywcom cybernetyki, prekursorki informatyki w obecnym kształcie, należy się wielkie uznanie za ich wnikliwość i dostrzeżenie informacji, jako wspólnej cechy, rządzącej wszystkimi układami. Należy jednak postawić pytanie, czy dla poszczególnych, wieloliczebnych, jednorodnych społeczności dałoby się odnaleźć jakieś dodatkowe, wspólne zjawiska, prawa, czy mechanizmu, poza informacją, które rządzą tymi społecznościami?
       Każda ze społeczności odróżnia się od innej bardzo wieloma właściwościami, bardzo różnymi i odległymi. Mrowiska jest nieporównywalne z organizacją polityczną, ta zaś z ławicą ryb, ta zaś z plagą stonki ziemniaczanej itd. Czy jest jednak coś, co by łączyło te społeczności? W dysertacji tej postaramy się takie wspólne właściwości odszukać.
     Jeszcze raz model
     Rozważmy jeszcze raz zjawisko infekcji wirusowej organizmu ludzkiego lub zwierzęcego. Na wstępie został ten przykład już przytoczony. Zakładamy, że organizm zarażony nie dysponuje mechanizmami obronnymi, natomiast dysponuje zasobami organicznymi, potrzebnymi wybiórczo do swobodnej produkcji danego wirusa według założonego genetycznie planu. Populacja wirusów namnaża się takim organizmie swobodnie aż do wyczerpania potrzebnych zasobów, to jest do całkowitego zniszczenia organu lub organów, do których ma powinowactwo. Następuje zgon jednostki zainfekowanej. Następuje zagłada świata, w którym namnażała się społeczność wirusów i tym samym zagłada całej społeczności wirusów w tym organizmie. Taki rozwój „wypadków” nie leży oczywiście w interesie tej społeczności. Mamy tu do czynienie ze swoistą sprzecznością.  Zjawisko takiego niepohamowanego rozmnażania nazwijmy: totalna ekspansją destruktywną. Poszczególna jednostka takiej społeczności spełniała zakodowaną funkcję w sposób ustalony zgodnie z planem genetycznym, a populacja, jako całość zdąża wspólnie do totalnego zawłaszczenia podmiotu swojej agresji i do końcowego rezultatu, to jest do wspólnej zagłady. Można by to zjawisko określić jeszcze inaczej: społeczność wirusów rozwijała się do „wyczerpania zasobów”. W rozwoju tej populacji dostrzec można progresję tempa namnażania, być może tę progresję udałoby się opisać matematycznie, jako proces wykładniczy? Podobnie rzecz dzieje się w wypadku infekcji bakteryjnej. Ginie pojedynczy organizm, ale i ginie cała społeczność zainfekowanych organizmów, jeśli w przebiegu infekcji nie pojawią się konkurencyjne zjawiska, np. odporność lub terapia. Ginie też społeczność samego agresora.
       Inny przykład. W miesiącach letnich dochodzi do tzw. kwitnienia jeziora. Woda wypełnia się wielka kolonią glonów lub sinic. Rozmnażanie trwa aż do wyczerpania się zasobów, potrzebnych do rozwoju tej społeczności. Gdyby w sposób sztuczny dostarczać do wody w proporcjach optymalnych te zasoby, to rozwój populacji glonów trwałby w sposób niepohamowany w nieskończoność. W naszym wypadku, po wyczerpaniu zasobów, społeczność ulega zagładzie. O tym zjawisku można także mówić, jako o totalnej ekspansji. W sposób widoczny zachodzi ona w układach zamkniętych, względnie odosobnionych, składających się z substratu i „agresora”, w których nie spotyka się dodatkowych elementów modyfikujących układ, np. konkurencyjnego zjawiska odporności lub społeczności antagonistycznej w stosunku do „agresora”, która sama w sobie podlega takim samym mechanizmom.
      Oba te opisy stanowią dobry przykład, klasyczny, obrazujący rozleglejsze zjawisko, zachodzące we wszystkich populacjach. I tak społeczność rekinów tyle, że w długim przedziale czasy, dąży do tego samego, to jest do pełnego zawłaszczenia środowiska morskiego, na tyle na ile pozwalają zasoby. Społeczność mrówek w środowisku leśnym dąży do totalnego zawłaszczenia środowiska. Populacja fok, antylop, populacja sosen, populacja wilków dąży do przybrania takiej samej pozycji: dąży do niepohamowanego rozplemu i pełnego zawłaszczenia środowiska. Jest to zatem ślepa, niekontrolowana genetycznie ścieżka rozwoju, wynikająca z samej istoty rozmnażania, ale niezakodowana w sposób materialny i celowy w genach, poza oczywiście genetycznie zakodowaną rozrodczością. Jest to zatem zjawisko o mechanizmie statystycznym. Samo zaś zjawisko należałoby nazwać: dążenie do dominacji, (zawłaszczenie)
     Ekspansja     
         Na drodze takiej totalnej ekspansji populacji znajdują się oczywiście przeszkody. Podstawową przeszkodą jest totalna ekspansja innej społeczności. Można wyróżnić mechanizm takiej przeciwstawnej, konkurencyjnej ekspansji. A więc ekspansja społeczności drapieżników, dla której źródłem pokarmu jest populacja drobnej zwierzyny, jest dla tej ekspansją przeciwstawną, ekspansja populacji zwierząt kopytnych jest przeciwstawną dla ekspansji roślin trawiastych, podobnie ekspansja konkurencyjna o zasoby środowiska, np. o światło słoneczne w lasach, konkrecja między gatunkami o wspólny obiekt polowań. Mechanizmy takiego ograniczania jednej ekspansji przez inną można nazwać ekspansją konkurencyjną. Ekspansywność poszczególnych społeczności generuje więc zjawisko konkurencji. Inną przeszkodą jest oczywiście ograniczoność zasobów danego środowiska, kontrolowana  przez tę właśnie ekspansywność, co jest swoistym sprzężeniem zwrotnym.
        Konkurencja
     W zjawisku konkurencji wyróżnić więc można co najmniej dwie formy. Konkurencję agresywną, lub destruktywną, gdy jedna społeczność zagraża fizycznie drugiej społeczności, np. populacja drapieżników zagraża populacji zwierzyny płowej, populacja zwierząt trawożernych na stepach zagraża swobodnej wegetacji traw, konkurencja wojenna w społeczeństwach ludzkich to klasyczny przykład konkurencji agresywnej. Konkurencja agresywna zdąża do wyniszczenie populacji przeciwstawnej. Drugą formą jest konkurencja konkurencyjna, gdy dwie społeczności konkurują o wspólne zasoby, np. o wspólne źródła surowców w ekonomii, lub o wspólne treny łowne wśród zwierząt, samce zaś konkurują o samicę. Taka konkurencja funkcjonuje bez niszczenie konkurenta. Odmianą konkurencji jest konkurencja jednostronna, gdy jedna społeczność zagraża innej, ale nie odwrotnie, społeczność zajęcy nie zagraża społeczności wilków.
     Monopol
      Społeczność, która w przebiegu swojego rozwoju osiągnie pozycje dominującą, staje się monopolistą. Zawłaszcza zasoby, ogranicza ekspansje innych społeczności, w wielu wypadkach doprowadza do zagłady konkurentów, by wreszcie, jakże często, jako dominanta, zginąć wraz z zagładą swoich „żywicieli”. Czasem dzieje się to w sposób spektakularny, jak zgon po chorobie zakaźnej, najczęściej jednak w sposób mało widoczny w długim przedziale czasu. Wydaje się, że zagłada dinozaurów mogła być także spowodowana wyniszczeniem roślinności ich środowiska przez rozrastającą się ich populację i w wyniku walk międzygatunkowych.
         Można więc dodać, że kolejną właściwością społeczności jest dążenie do monopolizacji.  Dążenie do monopolizacji jest zjawiskiem widocznym i powszechnym w przyrodzie i w środowisku ludzkim, a wynika ono z istoty ekspansywności. Z pełną monopolizacją spotykamy się jednak w przyrodzie dość rzadko, ze względu na opisany wyżej mechanizm konkurencji. W rozważaniach o zachowaniu się poszczególnych populacji należy brać oczywiście pod uwagę niezależne ograniczenia rozwoju,  spowodowane niesprzyjającymi warunkami np. klimatycznymi, spadkiem zasobności środowiska z przyczyn losowych, w społecznościach ludzkich ograniczeniami intelektualnymi, konserwatyzmem natury ludzkiej, zdarzeniami losowymi, itp.)     
        Opisane zjawiska zachodzą więc i w społecznościach ludzkich, jakie by one nie były. I tak organizacje charytatywne, wbrew pozorom, dążą do zajęcia pozycji monopolisty, konkurując także o zasoby, choć przecież nie wykazują dosłownej agresywności, a zapewne rade by zająć pozycję monopolisty. Partie polityczne przejawiają totalną ekspansję, stając się agresywną, często monopartią, zawłaszczającą cały „rynek” polityczny, a tylko konkurencja, dopóki nie zostanie wyeliminowana przez zwycięskiego uczestnika gry, zapobiega takiej monopolizacji. Przykładami w tej materii jest faszyzm i bolszewizm. Przedsiębiorstwa przemysłowe rade by zająć pozycje monopolisty, stosują agresywną ekspansję wszelkimi dostępnymi metodami, często pozaprawnymi, co wymusza prawne ograniczania ich działań. Historia dowodzi, i to w sposób jednoznaczny, że w relacjach międzypaństwowych mamy do czynienie w sposób nadto jawny z tymi samymi zjawiskami. Agresywna, totalitarna ekspansywność, zbrojna konkurencja, pełna dominacja, monopolizacja władzy i zawłaszczenie terytorialne, czy gospodarcze to zjawiska w pełni widoczne. Mają one, co prawda odmienne struktury i przebieg, co jest oczywiste, lecz co do istoty, są jednoznaczne. Na gruncie historycznym znajdujemy aż nadto przykładów takiego zachowania się formacji państwowych, począwszy od starożytności, aż do czasów nam najbliższych.
     Podsumowania
     Wszystkie wyżej wyłuszczone elementy, a więc: ekspansywność, konkurencja, potrzeba dominacji, monopolizacja, zawłaszczanie zasobów dość łatwo można odkryć także w działalności niezorganizowanych formalnie społecznościach ludzkich.  Na gruncie rodzinnym, towarzyskim, zawodowym mamy do czynienie z takimi samymi elementami zachowania, oczywiście w ograniczonej skali i dynamice. Wielkie fortuny rodów, książąt, przemysłowców wyrastają w wyniku posługiwania się w ich działalności elementami uwypuklonymi w tej wypowiedzi. Także ekspansywność rozrodcza człowieka, i co za tym idzie, pełne zawłaszczenie naszej Ziemi, połączone z wypieraniem i wręcz usuwaniem wielu przyrodniczych społeczności lub ich podporządkowaniem, jest produktem tych samych praw. Człowiek jest podmiotem o wielopłaszczyznowej, agresywnej ekspansyjności i występuje w stosunku do całej przyrody, jako totalny agresor.  Rozwój rolnictwa i hodowli, dziedzin powodujących ekspansje wybranych populacji przyrodniczych, odbywa się przecież przy współudziale eliminacji prawa do bytu przyrodzie „dzikiej”. Już starożytni dostrzegali tę rolę i możliwości człowieka, czyniąc biblijna uwagę: czyńcie sobie ziemie poddaną, a poddaną, to znaczy zawłaszczoną.
     Ekonomia polem działania praw
     Wymienione wyżej cechy i właściwości są jakże charakterystyczne dla podmiotów ekonomicznych. Tu są one też w pełni widoczne. Te i podobne elementy są między innymi przedmiotem rozważań nauki ekonomii. Powyższe uwagi unaoczniają, że zjawiska charakterystyczne dla społeczności nieekonomicznych, przyrodniczych, można znaleźć w czystej ekonomii i zastosować do gospodarki, zjawiska zaś i mechanizmy ekonomiczne można rozciągnąć na całe inne obszary życia społecznego i przyrodniczego.
     W przyrodzie, jako całości i w społeczności ludzkiej, jako całości, brak jest elementów samosterowności, takich, jakie wykryli cybernetycy dla układów mechanicznych, ograniczonych układów przyrodniczych i pojedynczych jednostek przyrodniczych. Gdyby taka samosterowność cybernetyczna była zakodowana w całych społecznościach, przyroda rozwijałaby się bezawaryjnie w całkowicie stabilny sposób, a sprzężenia charakterystyczne dla układów cybernetycznych nie dopuszczałyby do niepohamowanego rozwoju o typie totalnej ekspansji wybranych populacji np. populacji szarańczy, czy szkodników lasów, czy epidemii chorób w społeczności ludzkiej. Po osiągnięciu pewnego pułapu ewolucyjnego przyrody, zapanowałaby zapewne pełna harmonia, i stabilność. Pewna ograniczona samosterowność przyrody występuje na zamkniętych obszarach i jest efektem konkurencyjności międzygatunkowej, lecz nie jest wpisana w kod genetyczny, jest efektem statystycznym. Wynikiem działania kodu genetycznego, poprzez rozrodczość, jest niepohamowana ekspansyjność.  
     Samosterowność zaś w ludzkim społeczeństwie funkcjonuje też jedynie w zorganizowanych, ograniczonych obszarach ludzkiej działalności, głownie w działalności gospodarczej, wyrażając się sprzężeniami, gwarantującymi względną harmonię, a wahania gospodarcze i kryzysy dowodzą, że pełnej harmonii nie udaje się osiągnąć. W działalności gospodarczej, społecznej i politycznej odnaleźć można za to wszystkie opisane wyżej mechanizmy, jako mechanizmy nadrzędne. Można doszukać się w nich pewnych podobieństw quasi-cybernetycznych, w których funkcję sprzężeń pełni konkurencyjność lub walka o dominację. Nieograniczona rozrodczość ludzka jest jednostronną quasi-sterownością, pozbawioną mechanizmów gwarantujących równowagę. Pogmatwana historia społeczeństw dowodzi, że w ich rozwoju nie działają mechanizmy cybernetyczne. Pojawienie się w strukturze przyrody świadomości ludzkiej, rozchwiało do reszty możliwości adaptacyjne samej przyrody, jak i społeczności ludzkiej, jako całości. W kontekście powyższego świadomość ludzka, jako najwyższy wytwór ewolucji przyrody, może stać się grabarzem tej przyrody.
     Mechanizmy konkurencji
     Pojęcie konkurencji jest strywializowane przez nadmierną ekspozycje w ekonomii i języku i nie ma - jak się wydaje – przejrzystej definicji, czy precyzyjnego opisu. A jest to zjawisko poniekąd przesycające zarówno życie biologiczne, społeczne, czy osobiste człowieka. Nie wynika ona z jakiegoś tajemniczego, zakodowanego w przyrodzie mechanizmu, a jest raczej pojęciem i funkcją statystyczną. Przeprowadźmy sobie doświadczenie myślowe. Mamy środowiska bytowania pewnych populacji.  Środowisko to dysponuje pełnymi zasobami. Swoisty Eden. W środowisku tym bytują społeczności, których potrzeby są w pełni zaspokojone. Nie ma groźby niedoborów. Zasoby można przedstawić  jako: podaż, a potrzeby jak: popyt. W środowisku tym podaż przewyższa popyt z nadmiarem. Nie zachodzi potrzeba współzawodniczenie o zasoby. W takim środowisku konkurencja pozbawiona jest racji bytu. Jeżeli się zdarzy, to bez elementu destruktywnego. Pojawia się ona, gdy wyrównuje się stosunek popytu do podaży zasobów, lub ten stosunek wzrasta. Ma to miejsce, gdy spadają z różnych powodów zasoby, lub wzrasta popyt, np. na skutek nadmiernej rozrodczości populacji. Pojawia się wtedy konkurencja destruktywna. Takie i podobne przyczyny zadziałały w okresie wędrówek ludów, najazdów Mongołów, Hunów i innych plemion. Ich bezzasadne okrucieństwo i wyniszczanie konkurentów z kolei tłumaczyć można nieuświadomioną potrzebą dominacji   
        Konkurencja jest zatem, w uproszczeniu, funkcją o charakterze matematycznym. Wypływa i wyrazić ją można jako pojęcie matematyczne. Być może, zestawiając z sobą wielkość zasobów szeroko pojętych z wielkością potrzeb, można by wyznaczyć droga matematyczną intensywność konkurencji, czy tempo i nasilenie zmagań między konkurentami w społecznościach ludzkich i przyrodniczych. Nie ulega wątpliwości, że ograniczona konkurencja pełni też funkcja twórczą, jest czynnikiem działającym selektywnie, w przyrodzie eliminuje osobniki słabsze lub źle przystosowane do środowiska, jest zatem quasi-cybernetycznym kontrolerem ewolucji. W społeczeństwie ludzkim, w ekonomii, polityce, życiu społecznym jest też czynnikiem selekcji, co jest truizmem, ale też i czynnikiem generującym tzw. postęp, co też jest truizmem. W istocie jednak w pojęciu konkurencji mieści się mało eksponowany element, to jest destruktywność. W walce konkurencyjnej, czy to czynnej walce, a więc konkurencji konkurencyjnej, czy w walce biernej, polegającej na wypieraniu słabszego konkurenta np. w dostępie do zasobów, chodzi przecież o wyeliminowanie, czy wręcz zniszczenie konkurenta, jeśli nie fizycznie, to moralnie, ekonomicznie, społecznie. Konkurencja jest zatem zjawiskiem ze swej istoty niemoralnym, w istocie godnym potępienia, szczególnie w społeczności ludzkiej. Tego mechanizmu nie da się wyeliminować z przyrody, natomiast w społeczeństwie ludzkim zjawisko to mogłoby nie istnieć. Można spróbować dokonać myślowego doświadczenie i wyobrazić sobie życie społeczne bez konkurencji?  bez współzawodnictwa. Być może nie byłoby rozwoju, być może nie było by postępu, zamarła by wynalazczość, ambicje, lecz zostałyby wyeliminowane wojny, rewolucje i podobne zjawiska. Konkurencja jest zatem mechanizmem wielo-wektorowym.      
     Konkurencja w przeszłości
     Wydaje się, że były w historii ludzkości okresy o ograniczonej konkurencyjności. Było to zapewne u ludów pierwotnych, kiedy to egzystencja plemienia możliwa była tylko przy współpracy wszystkich członków społeczności. Należy zatem przyjąć, że w łonie wspólnoty pierwotnej nie mięliśmy do czynienia z rozwiniętymi antagonizmami wewnątrzplemiennymi. Cała społeczność musiała współdziałać w zdobywaniu pokarmu, wszyscy musieli czuć się bezpieczni, być najedzeni, ogrzani. Charakter siedlisk ludów pierwotnych, choćby w Biskupinie, wskazuje na pełne zrównanie członków takiej społeczności. W Biskupinie nie było bezrobotnych, ale też zapewne i darmozjadów, nie było bezdomnych, nikt nie był pozbawiony opieki, nie było głodnych, a jeśli byli, to wszyscy po trochu. Taką społeczność można by określić jako w pełni komunistyczną. 
      Współzawodnictwo pojawiło się, gdy wzrosły umiejętności, pojawiły się nadwyżki, pewni członkowie mogli wyegzekwować dla siebie przywileje, powstało rozwarstwienie i wtedy pojawiła się konkurencja. W warunkach wzrastania niedoborów w wyniku wzrostu liczebności grup ludzkich lub losowego zubożenia zasobów musiała pojawić się konkurencja międzyplemienna. Można z dużym prawdopodobieństwem wyrazić pogląd, że historyczne ekspansje, a więc konkurencyjność międzyplemienna, wyrażająca się powstaniem państw i walk między nimi, pojawiły się wraz z przeludnieniem, względnym przeludnieniem, polegającym na niestosunku zasobów w odniesieniu do potrzeb coraz bardziej licznych organizmów społecznych. Do takiej konkurencyjności dochodziło i w wyniku ekspozycji zjawiska potrzeby dominacji, czynnika przenikającego psychiką ludzką. Pojawienie się zwiększonej podaży zasobów, pozwalało mobilizować podległe władcom społeczeństwa do agresji przeciwko innym społecznościom.
       We współczesnych społeczeństwach, podobnie jak i w całej historii, współzawodnictwo było i jest nie do uniknięcia. Należy jednak w pełni zdawać sobie sprawę, ż jest to zjawisko w pełni nieetyczne, w jego rozumieniu ukryty jest element destruktywny. Kierując się takim przeświadczeniem, należy uwzględniać ten czynnik w organizowaniu życia społecznego. Wszak są pola, na których współzawodnictwo przybiera wręcz szlachetna postać, choć i tu rodzi ono nieszczęście. Tym polem jest sport, kultura, nauka. W tym współzawodnictwie ktoś jest zwycięzcą, lecz ktoś inny cierpi z powodu przegranej. Elementy ograniczenia konkurencyjności funkcjonują w współczesnym życiu. Są nimi np. ustawy regulujące sposoby konkurowania, a więc ustawy antymonopolowe, ustawy antydumpingowe, negocjacje i pakty międzypaństwowe. Na polu politycznym takim poważnym antykonkurencyjnym przedsięwzięciem są udane próby unii politycznych w rodzaju Unii Europejskiej.
     Dominacja
      Konkurencja w społeczeństwach i u jednostek ludzkich ma zapewne i głębsze źródła. Wywodzi się to zjawisko z istoty ludzkiego charakteru, dla którego jedną z głównych cech charakterystycznych jest potrzeba dominacji. Tą potrzebę dominacji dostrzec można powszechnie w zachowaniu ludzkim. Jej przejawy przybierają najróżniejsze formy. Począwszy od agresji wszelkiego typu, aż do uporczywego, skrytego, czy jawnego dążeniu do sukcesu na jakimkolwiek polu. Dążenie do dominacji wyznacza postępowanie człowieka na wszystkich polach działalności i we wszystkich przejawach życia. Napisanie tej uproszczonej dysertacji, ujmującej prawdy nader oczywiste, rozumiane przez wielu świadomie, czy intuicyjne, nieodkrywczej i umieszczenie jej w Internecie, jest też przejawem swoistej potrzeby upublicznienia swojej osoby, choć pod kryptonimem, co autor uważa za próbę ograniczenia w sobie tej cechy, to jest potrzeby dominacji. Zjawiska potrzeby dominacji można udokumentować na wiele sposobów, jest ono jednak tak widoczne i powszechne, że czytelnik tej wypowiedzi znajdzie zapewne przy minimum wysiłku wiele jego przykładów, także w swoim życiu osobistym. Można dodać, że odgrywa ono niepoślednią rolę w ekonomii. Żaden inwestor nie poprzestanie na osiągniętym poziomie bogactwa. Po przekroczeniu pewnej granicy dalsze bogacenie traci sens, a jednak każdy dąży do dalszych sukcesów. I jest to niewątpliwie efektem permanentnego dążenia do dominacji za wszelka cenę i nieprzerwanie. Ta podstawowa cecha psychiki ludzkiej jest obosieczna. Jest czynnikiem stałego postępu społecznego, ale i też głębokiej destrukcji, czego też nie ma potrzeby dokumentować.
     Przejawami potrzeby dominacji wcale nie musza być jawne dziania, czy uświadomione decyzje, ujawniające się w widocznych aktach. Decyzja zakonnika – pustelnika może też być decyzją gwarantującą mu uznanie w otoczeniu, umacnia go w przeświadczeniu jego wyjątkowości, ma gwarantować mu zbawienie, czy wreszcie stać się może nawet, w jego głębokim przeświadczeniu, elementem jego przyszłej kanonizacji. Z realizacja potrzeby dominacji spotkać się można zapewne u wychowawców, dowódców, wszelkiego typu przełożonych, polityków i w wielu przejawach życia np. towarzyskiego, gdzie toczy się walka o pozyskanie względów otoczenia, a niepowodzenie w tej „walce” są przyczyną niesnasek, czy wręcz nienawiści, prowadzącej do pognębienia zwycięzcy. Walka polityczna to nic innego, jak walka nie tylko o pozycję w strukturach władzy, jako źródle utrzymania, lecz i o zadokumentowanie swej dominacji.  Z potrzeby dominacji wyrastają jedynowładcy, tyrani, powstają imperia, gwarantujące wodzom coraz większe poszerzenie ich pola władzy. Można wyrazić pogląd, że celem walki o dominację jest walką o poszerzenie pola władzy nawet, jeżeli jest to często władza pozorna, polegająca na wymuszeniu uznania ze strony swojego środowiska, czy społeczności.
       Nie ulega wątpliwości, że konkurencyjność w pewnych przejawach życia społecznego powinna ulec ograniczeniu, świadomym ograniczeniu lub zniesieniu. Konkurencyjność w życiu rodzinnym nie powinna mieć miejsca.  Konkurencji należy zaniechać np. w Służbie Zdrowia, konkurencja między lekarzami lub między jednostkami Służby Zdrowia o pacjenta, jest niemoralna, tu powinna obowiązywać zasada współdziałania dla dobra pacjenta. Konkurencja w Służbie Zdrowia generuje zachowania nieetyczne, np. próby podważenia autorytetu konkurenta, próby ograniczania kosztów funkcjonowania placówek poprzez „spychanie” pacjentów generujących koszty do konkurencyjnych placówek, sztuczne „rasowanie” statystyk medycznych. Jeśli się zważy, że celem właściwym konkurencji jest usunięcia konkurenta, to powyższe uwagi znajdują uzasadnienie.
      W stosunkach politycznych i państwowych powinna obowiązywać zasada dobra wspólnego, zasada kompromisu i poszanowania cudzych racji. Można te cele osiągnąć tylko poprzez świadomą rezygnację z przenikającej ludzką psychikę potrzeby dominacji, jako generatora konkurencji. W XX wieku, po II Wojnie Światowej, podjęto szereg aktów i decyzji ograniczających międzynarodowa konkurencje polityczną i konkurencję gospodarczą, można jednak dostrzec szereg przejawów wyłamywania się z tej opcji. Ograniczenie konkurencji to także stłumienie potrzeby dominacji, a to nie przychodzi łatwo. W najbliższym otoczeniu geopolitycznym można nadal znaleźć szereg przejawów działania tej ludzkiej cechy. Świadoma rezygnacja z dominacji w relacjach polityczno - państwowych, choćby częściowa, uporządkowałaby zapewne współczesne relacje międzynarodowe. Bez uświadomienia sobie tej cechy ludzkiej nie uda się zapewnie ograniczyć konkurencyjności destruktywnej.
       Uwagi powyższe są prostymi wnioskami z uporządkowanych i wyrażonych powyżej elementów sterujących podmiotami, dostrzec je może każdy, kto analizuje zachowanie się społeczności przyrodniczych, czy ludzkich. Nie pretendują do miana odkrywczych, są one znane i uznane przez wielu, autor przedłożył je raczej jako próbę zestawienia tych prawd dla uporządkowania własnych poglądów. Uwagi powyższe są w dużej części gołosłowne, można by je zilustrować wieloma niedawnymi i bieżącymi przykładami z życia społecznego i politycznego dzisiejszego świata, kierując się jednak wyłożonymi poglądami, ewentualny czytelnik z łatwością znajdzie wiele ilustracji.                                                             UP72156










       [i]

      

       



       

       [ii]

         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz