czwartek, 8 września 2011

Moja prywatna ekonomia I, Moja ekonomia II, Moja ekonomia III, Moja prywatna IV, Moja prywatna ekonomia V, Moja prywatna VI


Poniższa dysertacja jest wyrazem osobistych poglądów nieprofesjonalisty, zainteresowanego ekonomią, jako jedną z dziedzin związanych blisko z działalnością życiową człowieka, a zawierającą w swoim składzie wiele niejednoznaczności. Zestawiając poglądy autorytetów ekonomii na poszczególne elementy tej nauki, można znaleźć bardzo różne i często sprzeczne zdania  o ich istocie i funkcji. Dowodzi to braku jednomyślności  naukowców w przedmiocie i generuje nawet przeciwstawne sobie teorie i zalecenia. Błędne poglądy u ekonomistów, czy polityków   pociągają za sobą błędne, czy wręcz przestępcze decyzje. Wystarczy uprzytomnić sobie  historyczne konsekwencje i wręcz  nieszczęścia, jakie pociągnęły za sobą błędne analizy pojęcia „wartości”  i „wyzysku” w  marksistowskich i bolszewickich praktykach gospodarczych. Poniższa wypowiedź, pozbawiona  waloru naukowości, jest efektem wieloletnich, pobieżnych zainteresowań tematem i próbą własnego spojrzenia  na ten wycinek ekonomii. Tematyka tu podjęta jest nadal aktualna, nie można jej pomijać w dzisiejszej praktyce gospodarczej. Brak wykształcenie ekonomicznego u autora niechaj  będzie usprawiedliwieniem  braków tych wypowiedzi. Napisanie jednej „pracy” nasunęło kolejne refleksje i tak powstało pięć części, które nie wyczerpują w całości tematu i wymagałyby może przepracowania i wielu poprawek. Staną się zapewne dla czytelnika, szczególnie profesjonalnego, źródłem krytyki, ale może i bardziej profesjonalnej analizy. Autor prosi o wyrozumiałość dla zbyt amatorskiego przedłożenia tematów.

                                  
                            M o j a    p r y w a t n a   e k o n o m i a    I
                                                     
                                                                    UP72156
                                                             
                                                                      Wstęp

Ekonomia jest dziedziną nauki niejednoznaczną. Poszczególne kategorie ekonomiczne, takie jak wartość, wartość dodana, rola pieniądza, funkcja stopy procentowej, konkurencja, funkcja ceny, popyt i podaż, kryzys, recesja i ich przyczyny  są odmiennie rozumiane i dyskutowane przez poszczególnych ekonomistów. Odmienność poglądów na te kategorie świadczy, że ekonomia jako nauka nie konstruuje twierdzeń całkowicie prawdziwych. Dowodem tego jest też falowy rozwój organizmów gospodarczych, od recesji do kryzysu, a ekonomiści nie potrafią znaleźć poprawnej recepty na takie zawirowania. Gdyby ekonomia była nauką całkowicie ścisłą, to rozwój gospodarczy stanowiłby linię o charakterze wznoszącym, bez zakłóceń. Jak dotąd ekonomia nie stworzyła systemu spójnych, w pełni prawdziwych pojęć, tak jak to jest w matematyce, lub  w fizyce, która w czasie swego rozwoju systematycznie tworzy zdania, czy pojęć w pełni prawdziwe. 

Podejmiemy próbę dyskusji na  pewne podstawowe składowe ekonomii, zapewne nie rozpatrywane w tej nauce w formie przedłożonej w tej pracy. Wyrazimy je w bardziej ścisłych i lub w bardziej poprawnych stwierdzeniach. Przedłożymy także pewne własne, może kontrowersyjne, konstrukcje myślowe, jako próbę pewnego uogólnienie składników ekonomii? Pojawienie się internetu umożliwia wypowiadanie się także nieprofesjonalistom na różnorodne tematy, co zapewne w jakiejś mierze wzbogaca potencjał myślowy wielu dziedzin wiedzy.

Elementem rozważań w tej dysertacji niech będzie pojęcie "wartości". Postaramy się stworzyć i prześwietlić  system uściślonych pojęć, dotyczący tego elementu ekonomii, oczywiście w odniesieniu do dobra materialnego, niematerialnego, czy duchowego. Operować będziemy tym pojęciem w oderwaniu od codziennej praktyki gospodarczej, w której wartość rozumiana jest jako kategoria  opisywana przez cenę rynkową. Chcemy mówić o wartości w sposób czysto teoretyczny.
                          
                                       Składniki „mojej prywatnej ekonomii”
Podmiot

Układy wchodzące w kontakt i interakcję ze światem zewnętrznym, czy miedzy sobą  i przenoszące na siebie lub na inne  składniki świata zewnętrznego wytwory własnej,  lub cudzej  działalności, nazwiemy podmiotami. Będzie to wiec   przedsiębiorstwo, organizacja społeczna, czy polityczna, pojedynczy człowiek,  zorganizowana grupa ludzka, lecz i wszystkie inne składniki świata ożywionego, zespoły społeczne zwierząt, pojedyncze osobniki, rośliny, bakterie i także wirusy, czy całe ekosystemy. Interakcje między tymi podmiotami, czymkolwiek one są, mają zbliżony  charakter i przebieg. W toku dalszych wywodów i może kolejnych dysertacji to stwierdzenie zostanie udokumentowane. Podmiotem zatem będziemy nazywać  wszystko to, co dokonuje poboru składników świata zewnętrznego, wytwarza takie składniki, lub dokonuje wymiany składników między sobą.  

Przedmiot

Zewnętrzne  natomiast składniki rzeczywistości w stosunku do podmiotu, które ten  pobiera lub tworzy i przekazuje innym podmiotom, zwać będziemy przedmiotami (także dobra całkowicie emocjonalne, czy duchowe, także żywe, czy abstrakcyjne np. klimat, krajobraz, wytworu duchowe w rodzaju wiersza, czy obrazu). W niektórych wypadkach przedmioty mogą także pełnić funkcje podmiotów i na odwrót. I tak zwierze, jeśli jest aktywnym uczestnikiem interakcji z środowiskiem,  wtedy pełni rolę podmiotu, a jeżeli jest elementem biernym w stosunku do innego podmiotu, składnikiem interakcji między podmiotami lub środkiem zaspokojenia potrzeb podmiotu, pełni funkcje przedmiotu. (Powyższe stwierdzenia obarczone są niedoskonałością i  niepełną precyzją, niech jednak takimi pozostaną. Oddają w pewnej mierze rozumienie tych pojęć).     

Ekonomia

Ekonomię  będziemy uznawać za opis interakcji miedzy podmiotami, lub miedzy podmiotami, a przedmiotami, takich interakcji, które spełniają na terenie podmiotu, nawet jeśli jest to całe społeczeństwo, poniżej opisane dwie funkcje, to jest zapewniają homeostazę i przeciwdziałają wzrostowi entropii podmiotu. Do ekonomii włączymy zatem interakcje między podmiotami zorganizowanymi, strukturami społecznymi,  podmiotami o funkcjach wytwórczych,  lub także między składnikami materii ożywionej i środowiskiem, ponieważ te interakcje mają podobny lub zbliżony charakter, jak interakcje miedzy ludźmi w procesie wymiany i gwarantują spełnienie owych dwu funkcji. Mamy tu na myśli interakcje między ekosystemami, między zwierzęciem, czy rośliną, a środowiskiem, między bakterią, a jej środowiskiem, czy człowiekiem, oraz interakcje tych podmiotów między sobą. Wszystkie te interakcje mają podobną lub nieraz identyczną strukturą i przebieg.  Jest to zatem odmienne widzenie ekonomii, zapewne pozbawione słuszności.
        
Właściwości podmiotu

Celem bardziej jednoznacznego rozbioru zagadnienia, najpierw należy opisać zjawiska, czy procesy którym podlega  podmiot, czy to będzie pojedynczy człowiek, organizacja gospodarcza, społeczna, zwierze, czy roślina. Występują one i dotyczą wszystkich podmiotów wchodzących w interakcje ze sobą i tworzących treść ekonomii według tej wypowiedzi..
         
1. Tak więc każdy z podmiotów odznacza się właściwością, którą nazwiemy „homeostazą”.  Homeostaza oznacza stałość środowiska wewnętrznego lub równowagę. Homeostaza ulega stałym wahaniom w wyniku wewnętrznej fluktuacji funkcji podmiotu lub w wyniku interakcji ze środowiskiem. Podstawową potrzebą podmiotu jest utrzymanie tej homeostazy na stałym poziomie, poziomie równowagi. Podmiot obdarzony jest mechanizmami gwarantującymi mu taką homeostazę. Mechanizmy te określić można jako sprzężenia zwrotne.

2. Drugą znamienną cechą każdego podmiotu jest entropia. Entropia jest pojęciem paralelnym, zbliżonym, choć ma wydźwięk bardziej rozszerzony i dynamiczny. Homeostaza to pojęcie obrazujące bieżący stan podmiotu, jego bieżącą równowagę wewnętrzną, natomiast entropia to miara uporządkowania podmiotu w skali czasu i przestrzeni w wymiarze szerszym. Podmiot obdarzony jest mechanizmami gwarantującymi stałość poziomu entropii lub jej zmniejszanie. Najogólniej mówiąc „entropia” to miara uporządkowania. Wyraża się matematycznie wzorem odpowiadającym ujemnemu logarytmowi z prawdopodobieństwa. Najwyższe uporządkowanie zatem to ujemny logarytm z „jeden”, czyli „zero”. Im niższa entropia tym większe uporządkowanie. Oba zjawiska w obrębie podmiotu współdziałają ze sobą i tworzą wspólny mechanizm „zarządzający” podmiotem. Homeostaza jest stanem, entropia jest procesem.
         
Funkcjonalność  podmiotu

Wychodząc z pozycji tych dwóch właściwości  można już zdefiniować funkcjonowanie podmiotu. Podstawą jego funkcją jest konieczność utrzymania stałości własnej homeostazy, to jest równowagi fizjologicznej i strukturalnej oraz stanu entropii. Podmiot obdarzony jest mechanizmami, gwarantującymi mu zachowanie takiej równowagi. Uzyskuje ją między innymi poprzez interakcje z otoczeniem, to jest z przedmiotami, czy to będzie ciało materialne, czy zespół cech środowiska, czy samo otoczenie przyrodnicze oraz  interakcje z innymi podmiotami. Podmiot musi posiadać mechanizmy, które mu zapewnią tą bieżąca homeostazę, lecz i pozwolą na zahamowanie wzrastającej entropii. Najprostszym przykładem dla człowieka jest utrzymanie homeostazy w wyniku spożywania pokarmu, a przeciwdziałanie wzrostowi entropii poprzez leczenie choroby. Ten najprostszy przykład obrazuje w sposób dokładny istotę zagadnienie. Jedną z podstawowych potrzeb podmiotu jest więc konieczność stałego obniżenia entropii lub utrzymania jej na stałym poziomie.
         
Wartość

W świetle powyższego można pokusić się zdefiniowanie pojęcia wartości. W ekonomii, jako nauce – w naszym rozumieniu -  o wzajemnych interakcjach między podmiotami, funkcjonuje szereg pojęć, które wraz z innymi elementami, w sumie można uznać, po ich zestawieniu, za tkankę ekonomii. Takimi pojęciami są np. potrzeba, użyteczność, praca, wydajność, sprawność pracy,  dążenia, szereg pojęć wysoce specjalistycznych i technicznych: kapitał, koniunktura, recesja, kryzys no i jedno ze znaczących: pojęcie „wartości” dobra.                                 
        
Rozważymy zatem pojecie wartości, które funkcjonuje w ekonomii od samego jej powstania  i zaprzątało umysły wielu ekonomistów z Adamem Smithem na czele. Dyskutowanie nad tym pojęciem, czy zjawiskiem ekonomicznym nie jest łatwe, ponieważ na ten temat napisano wiele, co dowodzi, że jest to pojecie niejednoznaczne i nie do końca zdefiniowanego.
         
Określenie wartości
 Mając  na uwadze pojęcia omówione powyżej (homeostaza, entropia), można  w przybliżeniu ustalić, czym jest „wartość” przedmiotu,   dobra, które zostaje przez  podmiot zaabsorbowane.

Cechę tę, to znaczy wartość, ma zatem każdy przedmiot, który pozwala utrzymać homeostazę absorbującego go układu lub przeciwdziałać wzrostowi entropii szeroko pojętej tego układu, lub obniżyć entropie układu, który jest tego przedmiotu absorberem. Udokumentować to można szeregiem przykładów.

Przedmiot (lub podmiot), który nie spełnia tych funkcji, nie posiada dla podmiotu  wartości. Przedmiot, który burzy homeostazę lub podwyższa entropie podmiotu, uznamy za nie tylko nieposiadający wartości, lecz przypiszemy mu „wartość ujemną” (np. bakteria, czy wirus). Teza ta jest bardzo względna, ponieważ prawie wszystkim przedmiotom realnego świata można przypisać cechę użyteczności, a więc i wartość. Przykładem może być przedmiot o nazwie „krajobraz”, który może cieszyć oko, a wiec stanowić obiekt handlu, jako element turystyki, ma więc cechę wartości w naszym rozumieniu. Poszczególni ekonomiści w różny sposób definiowali wartość przedmiotu. Próbowali ustalić źródło powstawania wartości. Uznawali, że tym źródłem jest ludzka praca. Ludzka praca przenosi na przedmiot wartość. Czy te ich poglądy były słuszne? Należ więc rozważyć to zagadnienie bardziej szczegółowo.        

Praca jako generator wartości

Co może przenieść na przedmiot, jako wytwór działalności produkcyjnej, praca? Ekonomiści operowali pojęciem czasu pracy, jakiego należy użyć, by uczynić z substancji przedmiot użyteczny i jego wartość oceniali według ilości pracy potrzebnej do jego wytworzenia. W potocznym zrozumieniu, wartość przedmiotu byłaby więc większa, gdyby zastosowano więcej czasu na produkcje przedmiotu, a więc wolniejsza praca nadawałby przedmiotowi większą wartość. Ekonomiści omijali te trudność, postulując tzw. społecznie niezbędny czas pracy, potrzebny do wyprodukownia przedmiotu. Należy jednak zastanowić się, co właściwie przenosi się na przedmiot podczas jakiejkolwiek pracy. Czy czas pracy może być miernikiem wartości przedmiotu ? Czy sam proces pracy, to jest przemieszczanie materii z miejsca na miejsce, może być miernikiem wartości, bo przecież praca to nic innego, jak takie przemieszczanie przedmiotu, jego obróbka lub przetwarzanie w przeróżnych formach materialnych. A co z np. pisaniem wiersza, jak ocenić jego wartość w kategorii czasu pracy, jako miernika wartości przedmiotu.
        
Właściwe źródło wartości

Nie wdając się w zbędne dyskusje, należy nadmienić, że praca to przecież nic innego, jak wydatkowanie energii na pewnej drodze. Jeśli pominiemy pojęcie „drogi”, to pozostanie nam samo pojęcie energii. Wytwórca, kimkolwiek jest, czy to człowiek, czy koń, czy maszyna energetyczna, wydatkowuje podczas pracy energie. A zatem o wiele prościej jest uznać, że za wartość przedmiotu odpowiedzialna jest porcja wydatkowanej energii na jego wytworzenie. Kłopot z czasem pracy i jego długością uchodzi tu w ocenie wartości dobra. A z fizyki wiemy, że w procesie każdej pracy zostaje wydatkowana pewna porcja energii. Część tej energii zostaje zużyta na samo przemieszczenie, obróbkę przedmiotu, reszta uchodzi w postaci rozproszonej do otoczenia. Nie ma sposobu, by całą porcję energii zużyć na pracę. Stosunek energii zużytej na samą pracę do całkowitej energii wydatkowanej w procesie takiej pracy zwiemy sprawnością energetyczna pracy. Na wytwarzany produkt przechodzi więc wartość tej porcji energii, którą wydatkujemy w procesie pracy z pominięciem energii rozproszonej. Wartością przechodzącą  na produkt jest tylko ta część energii, która przekształcona została w ruch, z pominięciem tej, która została rozproszona. Tak więc niezależnie od długości czasu pracy i niezależnie od wydatkowania całkowitej porcji energii, na produkt przechodzi tylko wartość tej cząstki energii, która jest przekształcona bezpośrednio w pracę. Taka sama porcja energii  przechodzi na produkt niezależnie od sposobu produkcji, zmianie ulega tylko porcja energii rozproszonej. Tak więc posługując się pojęciem energii, jako miarą, można ustalić precyzyjnie i bezbłędnie wartość produktu i tym samym wartość wymienną i tą  miarą porównać ekonomicznie ze sobą wytwory ludzkiej pracy.

Wartość przedmiotów, do których wyprodukowania zużyto te same porcje  energii, przekształconej w pracę, jest porównywalna. Można by tę wartość wyrażać w kaloriach, czy dżulach, jako „jednostkach płatniczych”, lub ustalić wartość jednostki energii w środkach płatniczych i w ten sposób mieć precyzyjny miernik porównawczy. Energia rozproszona nie powinna wchodzić do miary wartości przedmiotu. Wytwarzając przedmiot jakąkolwiek metodą,  ilość energii niezbędnej do  jego wytworzenie, przekształconej w pracę, będzie zawsze tożsama, i tylko ta energia świadczy o wartości. Ktoś zapyta: a wartość surowca? Odpowiedź jest prosta:  jego wartość to nic innego, jak wartość energii niezbędnej do jego pozyskania, wracamy więc do początku rozumowania. Pozostaje do rozważenie pozycja energii rozproszonej.
        
Rola energii rozproszonej w wytwarzaniu wartości

Wytworzenie przedmiotu w jakikolwiek sposób, ręcznie, czy mechanicznie, niezależnie od metody, zawsze wymaga wydatkowania dokładnie tej samej ilości energii, natomiast każda z metod powoduje straty rozproszone o różnym potencjale. Wytwórca musi jednak odzyskać wartość tej straconej energii, bo inaczej nie będzie w stanie powtórzyć procesu wytwórczego. Do wartości produktu podczas wymiany, a więc do wartości wymiennej, należy jednak dodać i wartość energii rozproszone w procesie pracy i ta wartość odzyskać. Powstaje tu pewna trudność pojęciowa. Znowu ten kto pracuje nieoszczędnie, uzyskuje wyższą wartość produktu. I tak w istocie jest. Obiektywna wartość jego produktu jest wyższa od innych produktów o zmniejszonej porcję energii rozproszonej. Tyle tylko, że w procesie wymiany dóbr, jego produkt nie zyska aprobaty innego wytwórcy, który wybierze podczas wymiany tożsamy produkt uzyskany przy niższej stracie energii, wytworzony za pomocą mniejszej porcji energii całkowitej, zmusi tym samym pierwszego wytwórcę do rewizji jego sposobu wytwarzania i szukania sposobu na redukcje energii rozproszonej, lub wyeliminuje go z procesu wymiany. Porównywalne zatem będą produkty wytworzone przez tożsamą porcję energii niezbędnej w procesie o najwyższym współczynniku sprawności pracy, to znaczy przy minimalnej wielkości energii rozproszonej. Uznanie podczas wymianu znajdzie produkt paradoksalnie o najmniejszej wartości, produkt przy wytwarzaniu którego zużyto najmniej energii rozproszonej (a więc w gospodarce rynkowej najtańszy )
        
Wartość własna przedmiotu

Cały ten tok rozumowania jest niepełny i uproszczony. Jeżeli bowiem produktem powstającym w wyniku pracy jest produkt zawierający energie, a więc produkt rolnictwa, mówiąc ogólnie, produkt przyrody ożywionej lub produkt organiczny, to do tak wyżej opisanej wartości, powstającej w procesie produkcji, należy dopisać wartość energii zawartej w strukturze tego przedmiotu, nadanej mu przez przyrodę, jako produktowi przyrody ożywionej, lub jako produktowi przyrody z zamierzchłej epoki (np. węgiel) Wartość takiego wytworu będzie więc zawierać wartość energii zużytej w procesie pracy, plus energia potencjalna produktu. Jako przykład można podać wyznaczenie wartości np. ryb złapanych podczas połowu.

I tak wydatek energetyczny łowienia ryb wynosi np. 2000 kalorii. Dodajemy straty energii na przemianę podstawową, daje to np. stratę 3000 kalorii. Tyle więc powinna wynosić wartość złowionych ryb, mierzona wartością energii, straconej na ich złowienie. Za wartość tych ryb należałoby otrzymać równowartość tych 3000 kal. podczas wymiany. Jednakże złowione ryby reprezentują swoją własna wartość energii. Cały połów wart jest zatem sumie energii wydatkowanej przez pracownika plus energia złowionych ryb.  Ryby te reprezentują więc sumę tych wartości w procesie wymiany np. 50 000 kalorii. Tę energię samego produktu, czy przedmiotu  nazwiemy „wartością własną” produktu, cokolwiek to jest.

Zagadnienie jest jednak bardziej złożone. Wartość przedmiotu, wraz z wartością własną, nie musi zostać przypisana przedmiotowi jako coś stałego, bezwzględnego. Ta wartość może ujawniać się dla jednego odbiorcy, a dla innego pozostawać rzeczą martwa, a zależeć to będzie od bieżącej użyteczności produktu. Jest to więc zjawisko niestałe. Taka wartość może ujawnić się w sposób zmienny w czasie, na kształt krzywej. Wyznacznikiem jest tu bieżąca użyteczność przedmiotu i subiektywna ocena wartości. Pojęciem bliskim tej kategorii myślowej jest zjawisko wartości krańcowej.
           
Zawartość informacji w przedmiocie

To jeszcze nie wszystko. Produkt poza wartością własną, wyrażaną za pomocą jednostek energii, obdarzony jest cechami nie dającymi wyrazić się w jednostkach energii. Przedmiot ma kształt, urodę, smak, i inne cechy organoleptyczne, czy o wyrazie emocjonalnym. Te cechy określić można jako ładunek informatyczny. Porcja ryb, której wartość własną określimy za pomocą ładunku energetycznego, w zależności od gatunku lub upodobań konsumenta, obdarzona jest mniejszym, czy większym ładunkiem informatycznym pod postacią smaku, wyglądu, czy rzadkości. Tego ładunku nie da się wyrazić ani ilościowo, ani jakościowo. A od tego ładunku informacji, zawartego w przedmiocie, zależy też wartość przedmiotu. Jest to także wartość  zmienna.

Można tu dodać, że - być może - ten ładunek informatyczny dałoby się wyrazić za pomoc jednostek energii (?). Należałoby może opracować coś w rodzaju równoważnika energetycznego informacji, na kształt równoważnika cieplnego pracy w termodynamice. Wtedy można by wymierzyć w jednolitych jednostkach całą wartość przedmiotu, zarówno jako sumy energii wydatkowanej w procesie pracy, energii własnej przedmiotu, i równoważnika energetycznego informacji, zawartej w przedmiocie. W ten sposób całą wartość przedmiotu mierzono by za pomocą jednolitych jednostek. Tylko jak określić wartość informacji zawartej w smaku ryby, w kształcie trzewika, czy wierszu? Zagadnienie wymagałoby chyba osobnego studium. Dla wyrażenia pełnej ilościowej wartości przedmiotu, taki równoważnik byłby potrzebny. Pozwoliłby zobiektywizować ocenę całej wartości przedmiotu niezależnie od jego wartości rynkowej. Inną rzeczą jest, że każdy podmiot, czy to człowiek, czy jakikolwiek inny przedstawiciel przyrody, obdarzony jest intuicyjną miarą oceny informacji zawartej w przedmiocie.  Dla człowieka i zwierząt  sprowadza się do wewnętrznej oceny przedmiotu za pomocą receptorów  zmysłowych i aparatu  umysłowego.                        

Organizacja jako odmiana informacji

Do oceny wartości przedmioty należy włączyć jeszcze dodatkowe elementy, których nie da się wyrazić za pomocą energii, czy nawet informacji. Jest to zjawisko pochodne informacji, a jest nim „organizacja”. Wiele przedmiotów czy dóbr, poza ładunkiem energetycznym i informatycznym, posiada jeszcze ładunek „organizacji”. I tak w prostym przykładzie, mebel, który służy do ułatwienia życia, a więc pomaga utrzymać homeostazę pewnego układu, może zostać wytworzony bardzo wymyślnie i spełniać swoją rolę z nadmiarem, np. odznaczać się dodatkowymi urządzeniami. Uznamy więc, że obdarzony jest większym ładunkiem organizacji. Składnik organizacji najlepiej uwidacznia się jako program komputerowy. Maszyna informatyczna w rodzaju komputera posługuje się dwoista formą informacji. Jedna postać jest tworzywem operacji, inna postać w formie programu, steruje operacjami na tym tworzywie. Program komputerowy jest tą częścią informacji, którą  kwalifikujemy jako „organizacja”. W przedsiębiorstwie informacją jest kapitał, a organizacją jest zarządzanie .Organizacja  służy zatem  do sterowania przepływem informacji, jak i też i substancji i energii. Udokumentować to można najlepiej na  przykładzie zakładu produkcyjnego.
       
Zakład pobiera z otoczenie strumień energii, substancji, ukształtowany jest przez ładunek informacji, określany przez miano: kapitał, dopiero jednak po wprowadzenie dodatkowej informacji, za pomocą której nastąpi sterowanie strumieniem energii, substancji i kapitału pojawia się „wartość”. Tą dodatkowa informację nazwaliśmy „organizacją”.

Szum informatyczny

Informacja ma też swój składnik, odpowiednik energii rozproszonej. Będzie to szum informatyczny, który towarzyszy każdej transformacji, czy emisji informacji. Im większy szum, tym też i większa porcja energii rozproszonej, towarzysząca produkcji jakiegoś  przedmiotu. Szum informatyczny towarzyszący powstaniu wytworu  nie jest powielany, jest jednorazowy np. podczas sporządzania planu produkcji. Po jego skonstruowania,  plan jest wcielany bez kolejnych strat.  Jeżeli należy go wpisać w wartości przedmiotu np. kultury, np. jako straty energetyczne, towarzyszące szumowi w procesie powstawania dzieła np. płyty muzycznej, to wpisać w postaci podzielonej i rozproszonej cząstkowo  na wszystkie kopie przedmiotu i w wycenie  należy go uwzględnić. 

Powielalność informacji

Ale najważniejsze jest zjawisko powielalności informacji. Taka  sama porcja informacji  wchodzi w wartość każdego egzemplarza przedmiotu. Proces tworzenia informacji  jest jednorazowy, a  informacja nie jest tracona, jak kaloria, i kolejny egzemplarz wytworu nie wymaga zastosowanie do swego powstania nowego, kolejnego strumienia informacji. Dlatego zawartość  informacji w produkcie jest w stanie przynieść wytwórcy powieloną porcje wartości wymiennej. Podobnie można ocenić ładunek organizacji w przedmiocie. Organizacji ulega wielokrotnemu  powieleniu w wytworach, ale każdorazowo przy udziale nowej porcji energii.

I tak wytwórca płyty z piosenką otrzymuje zwrot z pewnym nadmiarem wartości kolejnej płyty, natomiast autor, czy piosenkarz otrzymuje zwielokrotniony zwrot wartości swojego jednorazowego  produktu w postaci wykonanej piosenki. W ocenie wartości każdego dzieła i każdego przedmiotu należy jednak wliczyć towarzyszący jego powstaniu „koszt”, czyli wartość szumu informatycznego, który można uznać za informację „rozproszoną”. Im mniejszy ten szum, tym mniejsza – paradoksalnie - całkowita wartość przedmiotu, co wyraża się jego bardziej dostępną ceną rynkową. Zagadnienie to wymagałoby dalszego doprecyzowania.
        
Pojęcie użyteczności i potrzeby   

W ekonomii funkcjonuje pojęcie użyteczności i potrzeby. Należy określić dokładni, co należy rozumieć pod postacią tych zjawisk.

Za użyteczność przedmiotu, produktu czy wytworu pracy, należy uznać cechę, która pozwala, po zużyciu produktu, cokolwiek to jest, osiągnąć bądź zachować pożądaną homeostazę układu, bądź przeciwdziałać wzrostowi entropii układu, bądź obniżyć jego entropie.

W praktyce oznacza to bardzo proste zjawisko, np. zaspokojenie głodu, ograniczenie strat energii, jako zachowanie homeostazy układu, lub zachowanie zdrowia, czy wyleczenie z choroby, lub zdobycie majętności, jako obniżenie entropii układu. Zdolnością do  oceny użyteczności przedmiotu, wchodzącego w interakcje z podmiotem, obdarzony jest każdy organizm żywy, nie wyłączając roślin(?). Jako przedmiot rozumiemy tu każdy składnik otoczenie, z którym podmiot wchodzi w interakcje.
        
Użyteczność  można stopniować. Przedmiot, który jest w stanie przywrócić w sposób pożądany homeostazę do właściwego  poziomu, będzie odznaczał się duża użytecznością. Przykłady nasuwają się same. Tani, a skuteczny lek jest bardziej użyteczny, a sprawny pojazd ułatwia życie, a zatem ułatwia utrzymanie entropii osoby, czy rodziny, czy przedsiębiorstwa na należytym poziomie.  Być może należałoby dla ekonomii opracować  ilościową miarę użyteczności, choć  „pomiar” użyteczności nie jest w istocie w ekonomii potrzebny. Dokonuje się go intuicyjnie.

Natomiast za „potrzebę” uznamy ocenę odchylenie od stanu równowagi homeostazy układu i   ocenę odchylenia od stanu entropii układu, (wzrost entropii), odchylenia między zastanym poziomem entropii układu, a pożądanym stanem.

Potrzeby tak określone ujawniają się  podczas analizy ekonomicznej np. przedsiębiorstwa. Stan odchylenia homeostazy układu od stanu równowagi mierzony jest wewnętrznymi mechanizmami kontrolnymi o charakterze sprzężeń zwrotnych. Stan równowagi układu oznacza brak „potrzeby”, zakłócenie równowagi generuje „potrzebę” w stopniu odpowiadającym wielkości nierównowagi. Oceną tego stopnia zawiaduje wbudowana w każdy podmiot „jednostka kontrolująca”. Najprostszym przykładem jest głód, czy pragnienia, w zakładzie przemysłowym jednostka zaopatrzeniowa, czy choćby księgowość, czy inna jednostka kontrolna. Tak więc „potrzeba” to odchylenie od stanu równowagi.  

Składniki wartości

Ustalmy tera jeszcze raz, jakie   wielkości wchodzą w skład pojęcia „wartość”.

1.   Pierwszą wielkością jest ilość energii niezbędnej do wytworzenia przedmiotu lub jego pobrania z otoczenia, to znaczy przekształconej bezpośrednio w pracę. Przy czym – jak powiedziano wyżej – wielkość ta jest dokładnie tożsama, niezależnie od sposobu produkcji, różnice zachodzą w wysokości energii rozproszonej.

2.   Drugim składnikiem jest wielkość owej energii rozproszonej w wysokości odpowiadającej utracie przy maksymalnym współczynniku sprawności pracy. Tą wielkość dodać należy do wartości każdego tożsamego przedmiotu niezależnie od sposobu produkcji. Mało sprawny wytwórca może dodać  jedynie najniższą możliwą wartość energii rozproszonej, jeżeli chce wejść w stosunek wymiany z innymi wytwórcami.

3.   Trzecim składnikiem wartości przedmioty jest wielkość energii własnej przedmiotu, jeśli jest to przedmiot organiczny, przeznaczony do jakiejkolwiek konsumpcji (spożycia, produkcji ciepła, energii mechanicznej, elektrycznej itp.) Gdyby za jednostkę obliczeniowa zastosować kalorie, czy dżula, to wartość własna przedmiotu wyraziłaby się wartością kalorii zawartych w przedmiocie.

4.   Kolejnym składnikiem wartości jest informacja, zawarta w przedmiocie. Tę wyrazić można w bitach, czy megabajtach, czego nie dokonuje się podczas oceny przedmiotu, a wartość informacji dodaje się intuicyjnie do ogólnej oceny wartości przedmiotu (uwzględnić należy też straty pochodzące z szumu informatycznego).

I tak przedmiot spożycia oceniony zostanie według zawartości kalorii własnej i dodanej w toku produkcji, a ponadto według smaku, zapachu, sposobu opakowanie, sposobu podania itp. jako ładunku  informacji. W wartości mebla zawiera się energia zastosowane w toku produkcji, lecz nie energia zawarta w desce, za to dodać należy ładunek informacji zawarty w konstrukcji mebla. Wartość informacji w meblu, jak powiedzieliśmy wyżej, zależy od indywidualnej oceny użytkownika, także od stopnia użyteczności, którą ocenić należy jako zdolność do obniżenia entropii układu, za jaki uznamy użytkownika.

5. Wreszcie dodać należy do oceny wartości przedmiotu pochodną informacji, to jest ładunek organizacji.

Oceny tych dwu ostatnich składników wartości, w istocie niewymiernych,   dokonuje intuicyjnie, choć w sposób zmienny, nabywca – użytkownik. Decyduje tu np. moda, zabytkowość, artyzm i podobne cechy. Być może te składniki wartości, przy odpowiednim wysiłki informatyka, dałoby się wyrazić w jednostkach energii w postaci równoważnika energetycznego informacji, podobnego do równoważnika cieplnego pracy, ustalonego w termodynamice. Uwaga ta jest oczywiście utopijna, lecz samo wyrażenie takiej możliwości oddaje istotę pomysłu.
        
Krótkie podsumowanie

Reasumując, możemy powiedzieć, iż wartość przedmiotu, cokolwiek nim jest, mierzyć należy ilością niezbędnej energii potrzebnej do jego wytworzenia przez jakikolwiek podmiot (człowiek, przedsiębiorstwo ) przy najwyższym wskaźniku sprawności pracy, plus energia zdeponowana w składniku przez przyrodę, plus ładunek informatyczny, wyrażony przez „równoważnik energetyczny” informacji, plus  ładunek organizacji, pochodna informacji (domyślnie). Przy czym do składnika wartości  należy wliczyć też wartość energii rozproszonej (ważne przy obliczaniu kosztu) i wartość szumu informatycznego. Mało sprawny wytwórca może dodać do produktu jedynie najniższą możliwą wartość energii rozproszonej, jeżeli chce wejść w stosunek wymiany z innymi wytwórcami. W procesie wytwarzania przedmiotu bierze udział praca żywa (człowiek, zwierze), energia przyrody (woda, wiatr, elektryczność), informacja         (umiejętności zawodowe, kapitał), organizacja jako pochodna informacji (zarządzanie). Należy uświadomić sobie zatem, który składnik przydaje danemu przedmiotowi najwięcej wartości? Właściwym elementem wydobywającym wartość  przedmiotu jest jednak ocena jego użyteczności i możliwości zaspokojenie potrzeby podmiotu.

Dyskusja o wartości ?

Odbiorcy informacji ekonomicznych mogą różnić się w rozumieniu wartości.  Wyżej ustalono, jakie składniki procesu ekonomicznego decydują o zawartości znaczeniowej tego pojęcia i stanowią o ocenie przedmiotu pod względem wartości. Nasze zdefiniowanie pojęcia wartości ma wszelkie cechy obiektywności. Z drugiej strony ocena wartości przedmiotu jest nader indywidualna i zmienna. Należy wszak zauważyć, że zjawisko wartości powstaje w procesie interakcji między podmiotem, a przedmiotem. Podczas gdy przedmiotowi można przypisać jednoznaczną i obiektywną cechę wartości, wyrażoną za pomocą jednostek energii i informacji, to podmiot oceniający przedmiot obarczony jest indywidualną i zmienną zdolnością oceny i pomiaru wartości. Ta zmienność zależy od własnego, swoistego aparatu percepcyjnego i swoistej, odrębnej dynamiki i stanu własnej entropii układu. Tę swoistość określić można jako „potrzeba”, a cechę przedmiotu zaspakajającego potrzebę jako „użyteczność”. Pojęcia te zostały powyżej zdefiniowane.
        
Pochodzenie bogactwa

Pojęcie wartości  zostało rozszczepione na kilka pochodnych. I tak operuje się pojęciem wartości wymiennej, wartości krańcowej, wartości dodatkowej lub nadwartości czy wartości dodanej, wartości odtworzeniowej. Na ogół mówi się głównie o wartości przedmiotu materialnego, a za powstanie wartości uznaje się umownie ilość pracy zużytej w procesie wytwarzania przedmiotu. Uznaje się też pracę, jako czynnik przysparzający bogactwo. Nawiasem należy dodać, że już fizjokraci uznawali przyrodę za dostarczyciela bogactwa, uznając pracę tylko za czynnik transmisji tego bogactwa. Jeżeli się przyjmie, że praca wykonana przez pracownika przenosi na przedmiot tylko porcję energii wydatkowaną w procesie pracy, to istotnie, praca ludzka nie tworzy bogactwa i tak jest istotnie. Bogactwo tworzy ta cząstka energii, którą przydaje przedmiotowi przyroda. Lub ta cząstka informacji, którą przydaje przedmiotowi intelekt ludzki lub kapitał. Natomiast praca tworzy bogactwo tylko jako przeniesienie na przedmiot ładunku informatycznego, czyniącego z przedmiotu rzecz użyteczną, nawet gdy nie zawiera innego ładunku energetycznego, poza energia wydatkowana w procesie pracy.

Podział wartości  

Jednym z elementów  ekonomii od samego jej początku  jest temat  podziału wartości między jej wytwórców. W powyższej dyskusji ustaliliśmy, że pracownik fizyczny przenosi na wytwór tylko wartość utraconej w procesie pracy energii. Sam proces jakiejkolwiek pracy fizycznej, ręcznej, czy przy obsłudze kapitału, nie przysparza więc wartości innej, jak tylko równoważną wydatkowanej energii. Przedmiot uzyskany w procesie wytwórczym odznacza się jednak pomnożoną wartością, której generatorem, jak to przedstawiono wyżej, jest bądź przyroda, bądź proces nadania przedmiotowi ładunku informatycznego. Tę część wartości, przydaną w procesie wytwórczym,  nazywa się  „wartością” dodatkową”, lub warnością dodaną, lub nadwartością. Wartość dodatkowa, jako składnik wartości przedmiotu, jest zatem według naszych wywodów, pochodną przyrody (jeśli brać pod uwagę energię) lub pochodna wiedzy ludzkiej, którą w tej wypowiedzi określamy jako ładunek informacji. Ta wiedza to bądź umiejętności zawodowe pracownika, bądź najogólniej mówiąc – kapitał, jako efekt zastosowania wiedzy w procesie produkcji. Kapitał to nic innego, jak mechanizm zwielokrotnienie strumienia energii, materii i informacji w procesie produkcji. Za pomocą energii przyrody i ludzkiej myśli uzyskuje się zwielokrotnienie produktu i zwiększenie jego funkcjonalności, a więc i zwielokrotnienie wartości, w tym wartości dodatkowej. Powstaje zasadnicze pytanie: jak dzielić powstającą w toku produkcji wartość i wartość dodaną. Zagadnienie to stało się prawie centralnym problemem ekonomii politycznej.
      
Podział wartości dodanej

Rozważmy następujący przykład. Pierwotny rybak łowi ryby w prymitywny sposób. Traci w ciągu doby 3000 kal. Złowił ryb o wartości 3000 kal. Uzupełnił swoje straty. Wynajmuje go właściciel łodzi i sieci. Teraz nałowi ryb o wartości 50 000 kal. Otrzymuje zapłatę o wysokości 3000 kal., tyle ile stracił w procesie łowienia. Resztę zabiera właściciel łodzi. Przyrost wartości należy mu się jako zwrot z kapitału i nagroda za wiedzę . Po wyrównaniu strat na budowę łodzi przyrasta mu bogactwo, jako co? Nagroda za wiedzę?  Nie. Bogactwo zawłaszczone z przyrody za pomocą zastosowania kapitału i pracy najemnej. Darmowy dar przyrody, która należy do wszystkich, także i do rybaka. Ten jednak otrzymuje tylko zwrot straconej energii. A więc wyzysk? Jeśli otrzyma naddatek wartości, jako nagroda za umiejętność, też powstaje nierównowaga podziału! Jak rozwiązać ten dylemat?  Recepta jest prosta: uczynić rybaka współwłaścicielem łodzi! Rybak otrzyma równowartość straconej energii oraz cząstkę przyrostu wartości proporcjonalnie do udziału w kapitale.
      
Przeprowadźmy dalszą analizę. Rybak łowi ryby w prymitywny sposób. Wydatkował 3000 kal. W tym procesie złowił ryb o wartości 3000 kal. Bilans wychodzi na zero. W czasie miesiąca zbudował łódź i sporządził sieci. Stracił w tym procesie 30 000 kal. Podczas pierwszego połowu odłowił ryb z 30 000 kal. Odzyskał stracone wartości kalorii. Teraz każdy odłów to czysty przychód, powstający w wyniku zastosowania 3000 kal. plus porcja informacji pod postacią kapitału – łodzi i sieci. Czy ten naddatek wartości został uzyskany w wyniku pracy, to jest wydatkowania 3000 kalorii? Podczas łowienia na wędkę rybak stracił 3000 kal., z czego tylko minimalna wielkość tych strat to straty na czysta pracę, reszta to energia rozproszona. Podczas łowienia za pomocą sieci większy strumieni jego energii został zużytkowany na efektywną pracę, reszta – lecz w mniejszym wymiarze – uległa rozproszeniu. Łowienie siecią następuje przy zwiększonym współczynniku sprawności wydatkowanej energii własnej rybaka. Naddatek uzyskanych wartości w postaci złowionych ryb przekracza jednak wielokrotnie naddatek sprawnie wydatkowanej energii podczas połowu. Skąd zatem ten przyrost wartości? Odpowiedź jest prosta. Za pomocą zwiększonego strumienia energii (własnej) i zwiększonego ładunku informacji, zakodowanej w kapitale, uzyskał przyrost wartości, przejętej z przyrody. Tak więc owa przysłowiowa wartość dodatkowa, powstająca w toku produkcji, to nic innego jak dar przyrody, przejęty za pomocą wiedzy, wiedzy „żywej” pracownika i wiedzy „martwej” kapitału. Stawiamy ponownie pytania, jak wynagradzać pracownika?
       
Wynagrodzenie za pracę

Podczas procesu produkcyjnego przy maszynie stawiamy zamiast pracownika, robota. Jaką nagrodę należy wypłacić robotowi? Należy mu zwrócić wartość zakupionej energii i amortyzację i nic więcej. Mamy więc proces produkcyjny bez pracy żywej, tylko przy udziale kapitał. Teraz wniosek jest prosty. Wartość dodatkowa powstaje tu tylko w wyniku zastosowania kapitału. Powstaje w wyniku pobrania z przyrody strumienia energii, strumienia substancji, zastosowania strumienia informacji, rezultat końcowy to wartość wytworów. Powstaje jednak pewne „ale”. Wszak przyroda należy do wszystkich członków społeczeństwa, a pobiera jej cząstkę właściciel kapitału. Jakim prawem? Zbliżamy się do rozwikłania pojęcia „wyzysku”. Skoro praca przenosi na produkt tylko wartość wydatkowanej energii, to zwrot tej wartości (plus amortyzacja) jest sprawiedliwą zapłatą.

Powstaje jednak problem wynagrodzenie za umiejętności pracy? Należny jest także zwrot za ten składnik procesu pracy. I jeżeli ten składnik jest też wynagradzany, to taka suma wynagrodzenia jest sprawiedliwą zapłatą. W czym więc problem?  Niesprawiedliwość powstaje na styku kapitał – przyroda. Następuje zawłaszczenie przyrody, należącej do wszystkich, przez właściciela kapitału.

Cząstka przyrody w postaci przedmiotu – produktu wraca do jego wytwórcy w postaci równowartości jego wynagrodzenia, reszta zostaje zawłaszczona przez właściciela kapitału i podlega redystrybucji wśród nieprodukującej części społeczeństwa. Ekwiwalent tej całej reszty wartości wraca do właściciela kapitału, tworzy zwrot z nakładów, akumulację i reprodukcję, lecz pozostaje nadwyżka ponad kołowym obiegiem wartości, która pozostaje przy właścicielu kapitału. I to jest ta cząstka przyrody zawłaszczona przez właściciela kapitału. Czy sprawiedliwie? Gdyby nie ta przywłaszczana nadwyżka, owa wartość dodatkowa, stanowiąca element „wyzysku”, nie byłoby motywacji do ruchu kapitału. „Wyzysk” ( w postaci przywłaszczenia darmowej przyrody) można jednak oddalić poprzez podział kapitału między jego użytkowników, to jest zatrudnionych. Wtedy nadwyżka, owa nadwartość,  darmowa wartość przejęta z przyrody, zostanie podzielona między wytwórców proporcjonalnie do wielkości udziałów. I tu leży rozwiązanie antynomii między pracą i kapitałem. Dość proste !! Takimi skutecznymi rozwiązaniami jest akcjonariat pracy i spółdzielczość szeroko rozumiana. Jest to jednak już temat dla ekonomii praktycznej. Jak się wydaje, w Polsce reformowanej w po roku 1989, zaprzepaszczono tę możliwość, dopuszczając do kolejnej niesprawiedliwości, nie korzystając z doświadczeń choćby Stanów Zjednoczonych.
      
Równoważnik energetyczny informacji

Kilka uwag należy jeszcze poświęcić możliwości skonstruowania owego równoważnika energetycznego informacji. Powyżej wyraziliśm Poniższa dysertacja jest wyrazem osobistych poglądów nieprofesjonalisty, zainteresowanego ekonomią, jako jedną z dziedzin związanych blisko z działalnością życiową człowieka, a zawierającą w swoim składzie wiele niejednoznaczności. Zestawiając poglądy autorytetów ekonomii na poszczególne elementy tej nauki, można znaleźć bardzo różne i często sprzeczne zdania  o ich istocie i funkcji. Dowodzi to braku jednomyślności  naukowców w przedmiocie i generuje nawet przeciwstawne sobie teorie i zalecenia. Błędne poglądy u ekonomistów, czy polityków   pociągają za sobą błędne, czy wręcz przestępcze decyzje. Wystarczy uprzytomnić sobie  historyczne konsekwencje i wręcz  nieszczęścia, jakie pociągnęły za sobą błędne analizy pojęcia „wartości”  i „wyzysku” w  marksistowskich i bolszewickich praktykach gospodarczych. Poniższa wypowiedź, pozbawiona  waloru naukowości, jest efektem wieloletnich, pobieżnych zainteresowań tematem i próbą własnego spojrzenia  na ten wycinek ekonomii. Tematyka tu podjęta jest nadal aktualna, nie można jej pomijać w dzisiejszej praktyce gospodarczej. Brak wykształcenie ekonomicznego u autora niechaj  będzie usprawiedliwieniem  braków tych wypowiedzi. Napisanie jednej „pracy” nasunęło kolejne refleksje i tak powstało pięć części, które nie wyczerpują w całości tematu i wymagałyby może przepracowania i wielu poprawek. Staną się zapewne dla czytelnika, szczególnie profesjonalnego, źródłem krytyki, ale może i bardziej profesjonalnej analizy. Autor prosi o wyrozumiałoś dla zbyt amatorskiego przedłożenia tematów.

            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz