M o j a p r y w a t n a e k o n o m i a III
UP72156
Wprowadzenie
Nasza kula ziemska jest zapewne jedynym
ciałem niebieskim, na którym zakwitło życie. Co prawda możliwość powstania
takiej konstrukcji, jak życie, jest zakodowane w stałych fizycznych materii, to
jednak ukonstytuowanie się życia możliwe jest w bardzo wąskim przedziale
warunków fizyko-kosmologicznych, których parametry, co do czasu i środowiska,
spełnione są w obrębie naszej Ziemi. Tych parametrów jest zapewne
kilkadziesiąt, a ich złożenie się w jednym miejscu kosmicznym jest zapewne nielada
przypadkiem. Kosmolodzy debatują nad możliwością istnienie życia w innych układach
planetarnych, lecz wydaje się, że taki splot korzystnych czynników, potrzebnych
do powstania życia, nie spotyka się w Kosmosie wiele. Czy drugi taki przypadek
mógł się zdarzyć gdziekolwiek indziej w Kosmosie, lub może się zdarzyć w
przyszłości? Należy wątpić. Jeżeli przypadek życia ma miejsce, to znaczy, że
materia jest tworzywem niezmiernie plastycznym.
W warunkach odpowiednio zestawionych parametrów jest w stanie
ukonstytuować się do postaci nazywanej życiem.
Nie
jest tajemnicą, że do powstania życia potrzebny jest cały Kosmos! Na pewno tak,
skoro do kreacji pierwiastków o wyższych liczbach atomowych, niezbędnych do funkcjonowania
materii ożywionej, potrzebne są gwiazdy oraz wybuchy gwiazd, rozsiewających je
w przestrzeni kosmicznej. Stwórca nie miał zatem wyboru, musiał stworzyć Kosmos
takim, jakim jest i poddać go takiej ewolucji, jaka ma miejsce. Kreacjonistę
należy może zapytać, po co Stwórca miałby stwarzać taką wielka kolubrynę
materialną, skoro do funkcjonowania życia potrzebna jest Ziemia, Słońce i
Księżyc (stabilizuje oś obrotu ziemi)? I nic więcej! Przecież nie po to, by człowiek mógł
podziwiać piękno Kosmosu. Pytanie może obraźliwe i niedopuszczalne, ale
przecież można je postawić. Odpowiedź jest jedna: bez wielkiego Kosmosu nie
byłoby życia na tej małej kruszynce Ziemi, a Stwórca nie miał wielkiego wyboru,
lub nie miał w ogóle wybory, do powstania życia taka konstrukcja materii jest
zapewne jedyną możliwą. I jest ona taka nie dlatego, że Stwórca miał taki
kaprys, i nadał materii takie właśnie właściwości, lecz dlatego, że taka
formacja jest jedyną możliwą jako kolebka życia i Stwórca musiał taką formację stworzyć,
jeśli przyjąć poglądy kreacjonistów za uzasadnione. Można tę myśl dyskutować,
skoro jednak całą astrofizykę da się wyrazić w poprawnych formułach
matematycznych, to jest to także jednym z dowodów na poprawność powyższego
rozumowania. I nie musi ta myśl stanowić argumentu anyteologicznego. Wątpliwości
Einsteina mają swoją podstawę. A życie jest tak bardzo różnorodne, że trudno znaleźć
w nim jakiejś formy uporządkowania, jakiegoś jednolitego wzoru zachowania się, jednolitej
motoryki poza genetyką. Różnorodność życia jest w istocie całkiem przypadkowa,
jeśli przyjąć przypadkowość mutacji w genach, a wyboru najlepiej
przystosowanych form dokonuje dobór naturalny. Istnieją zapewne jednak jakieś
dodatkowe mechanizmy sterującego zachowaniem się organizmów, niezależne od ich
konstrukcji genetycznej i takich mechanizmów należy poszukiwać.
Jeżeli istnieją jednolite formuły funkcjonowania
podmiotów życia, to te formuły muszą obowiązywać wszystkie postacie, wszystkie zespoły
i zawierać wszystkie przejawy zachowania się podmiotów biologicznych, jako zbiorowisk
flory i fauny i ludzkich podmiotów społecznych szeroko pojętych, łącznie z podmiotami
ekonomicznymi. Muszą to być zatem formuły uniwersalne. Czy takie formuły
istnieją i czy sterują istotnie wszystkimi podmiotami?
Model
Na wstępie dokonajmy krótkiego opisu
funkcjonowania najprostszego podmiotu biologicznego, ponieważ ukaże on pewien
model zachowania się, który mógłby być wzorcem zachowania się wszystkich innych
układów. Tym modelem, choć nietypowym, niech będzie …wirus. Wirus w środowisku poza
komórką jest w istocie formą martwą, swoistym kryształem, nie pobiera z
otoczenia ani substancji, ani energii, by budować ciała swojego potomstwa. W kontakcie
z podmiotem biologicznym przykleja się do ściany komórki, do której ma
powinowactwo, przenika do wnętrza, ulega rozpadowi na elementy składowe, te wchodzą
w kontakt z elementami składowymi komórki, wymuszają na tych elementach
produkcje poszczególnych składnikach wirusa, wymuszają ich zestawienie do
postaci nowego wirusa i jego eksport poza komórkę. W ten sposób następuje
namnażanie się wirusa. Jest to bardzo nietypowy sposób rozmnażania, jedyny w
przyrodzie, poza wirusem niespotykany, lecz efekty tego rozmnażania są typowe
dla wszystkich innych podmiotów biologicznych.
Wirus niszczy swojego żywiciela, odbierając sobie możliwość dalszej reprodukcji populacji. Tak więc
wirus, atakując jakikolwiek, swoisty dla siebie organizm, rozmnaża się
niepohamowanie, niszczy ten organizm, unicestwiając razem z nim swoją własna
populacje. Podobnie przebiega infekcja bakteryjna jakiegokolwiek innego organizmu.
Bakterie, niszcząc organizm, na którym żerują, odbierają sobie perspektywę
dalszej egzystencji. Gdyby organizmy nie posiadały mechanizmów obronnych, gdyby
środowisko nie było obdarzone innymi mechanizmami hamulcowymi, to dany wirus,
czy bakteria unicestwiłaby całą populacje swoich gospodarzy i odebrałaby sobie
warunki dalszej egzystencji. Nastąpiłaby samozagłada wirusów, czy bakterii wraz
z swoim żywicielami. Wielkie epidemie, jakie gnębiły ludzkość w przeszłości
świadczą o tym nadto wyraźnie. Grypa hiszpanka w czasie I Wojny Światowej
pochłonęła więcej ofiar niż sama wojna.
Jak
określić taki proces, czy mechanizm? Nie jest to łatwe. Może retropolydestrukcja?
Przykład infekcji wirusowej, czy
bakteryjnej można stanowić skrótowy model takiego zjawiska. Nie ulega jednak wątpliwości, że obowiązuje
ono w całej przyrodzie. Każdy organizm zwierzęcy, czy roślinny, każda populacja,
obdarzona jest potencjalną zdolnością do nieograniczonego rozmnażania się, a
więc byłaby w stanie zawłaszczyć całe dostępne środowisko do wyczerpania
zasobów, eliminując z niego pozostałe organizmy, gdyby one nie próbowały tego
samego.
Zechcemy
w tej kolejnej dysertacji przedyskutować próbę znalezienia niektórych, ogólnych
prawideł rządzących zbiorowiskami, czy podmiotami świata ożywionego, łącznie ze
zbiorowościami w ludzkim społeczeństwie. Czy takie jednolite dla wszystkich
podmiotów prawidła w ogóle istnieją i czy da się je wyłowić poprzez analizę
funkcjonowania tych podmiotów? Na
wstępie należy skonstruować przydatną do takiej analizy terminologię taką,
która odnosiłaby się i pasowałaby do wszystkich podmiotów, niezależnie od ich charakteru
i ich przynależności.
Terminologia
W
świecie ożywionym, jak i w społeczeństwie ludzkim, mamy do czynienia z
pojedynczymi podmiotami, jednostkami ożywionymi i ze zbiorowościami tych
podmiotów. Dla flory i fauny najprostszymi, jednolitymi zbiorowościami są
gatunki. Gatunek określa w sposób jednoznaczny ujednoliconą zbiorowość
przyrodniczą. Nie można jednak tego słowa zastosować do zbiorowości społecznych
w przyrodzie np. do mrowiska, ławicy ryb, czy ula pszczelego. Słowa tego nie można użyć na oznaczenie
zbiorowości ludzkich, np. organizacji gospodarczych, czy politycznych, bo
brzmiałoby to komicznie. A tym czasem potrzebne jest określenie, które w sposób
jednoznaczny charakteryzuje grupę osobników w znaczeniu najbardziej ogólnym,
grupę o względnie jednolitym statusie, bez wyszczególnienie odróżniających tę
grupę cech. Takim określeniem, pasującym do każdej zbiorowości, jest
określenie: społeczność lub populacja i tymi określeniami zamiennie
będziemy się w tej dysertacji posługiwać. Oddaje ono w pełni i poprawnie sens
takiej każdej zbiorowości, niezależnie od jej wewnętrznej organizacji, od cech
osobniczych jej członków, od funkcji takiej zbiorowości. Może odnosić się i do całego
gatunku, jako zespołu identycznych osobników, do zamkniętej zbiorowości
składającej się z osobników danego gatunku, stada, ławicy lub do innego zespołu
jednostek, np. zakładu pracy, organizacji politycznej, klanu, plemienia,
rodziny, także do zbiorowisk zbiorowych, np. zespołu mrowisk, zespołu plemion,
zbiorowości bakterii itd., także do zbiorowisk złożonych. A w naszej pracy
chcemy odnaleźć i opisać zjawiska, cechy, czy prawa, które obowiązują we wszystkich
społecznościach, wszystkich populacjach. Możemy więc mówić o populacji
organizacji politycznych, populacji zakładów pracy, społeczności owadów,
gryzoni, ryb itp.
Każda społeczności składa się z
pojedynczych osobników. Na określenie takiej jednostki, osobnika, z pominięciem
jego cech charakterystycznych, należy też poszukać odpowiedniego określeni takiego,
które można odnieść do każdego członka jakiejkolwiek zbiorowości. Wydaje się,
że najlepszym określeniem pojedynczego osobnika jest pojęcie: jednostka lub zamiennie właśnie osobnik. To pojęcie można odnieść i do pracownika
przedsiębiorstwa i do bakterii i do mrówki i do sosny i każdego członka jakiejkolwiek
zbiorowości. I tym pojęciem będziemy dalej operować. A więc społeczność i jednostka. Pojęcia
używane w życiu codziennym, tu przybierają specyficzne znaczenie.
Na określenie całokształtu wielu populacji,
lub całokształtu dostępnych przyswajalnych substratów, dobrym określeniem może
być pojęcie: zasoby, a na określenie
obszaru funkcjonowanie populacji: środowisko.
Przydatne będzie też właśnie określenie: substrat,
jako określenie składnika zasobów.
Odrębność
cybernetyki
W latach czterdziestych ubiegłego wieku w
środowisku amerykańskich matematyków zrodziła się nauka o sterowaniu –
cybernetyka. Nauka ta próbowała dostrzec i ustalić wspólne cechy i zjawiska
obowiązujące w różnych układach i społecznościach, niezależnie od ich swoistej
konstrukcji. Odkryto, że wszystkie one funkcjonują według jednolitego wzoru, a podstawowym
elementem tego wzoru jest informacja. Elementy
cybernetyki, to elementy mechanizmu sterowania układem, jakikolwiek by on nie
był. Cybernetyka odkrywa mechanizmy sterujące jednostką biologiczną, podmiotem mechanicznym,
podmiotem społecznym, a więc mechanizmy rządzące wydzieloną, zamkniętą jednostką
lub społecznością, lecz nie podaje wzoru zachowania się wielkich społeczności zbiorowych
i nie określa interakcji między takimi społecznościami. Opisuje interakcje,
zachodzące w cząstkowych układach, o charakterze ograniczonym, odosobnionych i
połączonych z otoczeniem kanałami wejścia i wyjścia. Elementy cybernetyki można
by zapewne znaleźć i w zachowaniu się wielkich społeczności, lecz nie odbiegają
one zapewne od mechanizmów typowych.
Nawiasem mówiąc, odkrywcom cybernetyki, prekursorki informatyki w
obecnym kształcie, należy się wielkie uznanie za ich wnikliwość i dostrzeżenie informacji,
jako wspólnej cechy, rządzącej wszystkimi układami. Należy jednak postawić
pytanie, czy dla poszczególnych, wieloliczebnych, jednorodnych społeczności
dałoby się odnaleźć jakieś dodatkowe, wspólne zjawiska, prawa, czy mechanizmu, poza
informacją, które rządzą tymi społecznościami?
Każda ze społeczności odróżnia się od innej
bardzo wieloma właściwościami, bardzo różnymi i odległymi. Mrowiska jest
nieporównywalne z organizacją polityczną, ta zaś z ławicą ryb, ta zaś z plagą
stonki ziemniaczanej itd. Czy jest jednak coś, co by łączyło te społeczności? W
dysertacji tej postaramy się takie wspólne właściwości odszukać.
Jeszcze raz model
Rozważmy jeszcze raz zjawisko
infekcji wirusowej organizmu ludzkiego lub zwierzęcego. Na wstępie został ten
przykład już przytoczony. Zakładamy, że organizm zarażony nie dysponuje
mechanizmami obronnymi, natomiast dysponuje zasobami organicznymi, potrzebnymi wybiórczo
do swobodnej produkcji danego wirusa według założonego genetycznie planu. Populacja
wirusów namnaża się takim organizmie swobodnie aż do wyczerpania potrzebnych
zasobów, to jest do całkowitego zniszczenia organu lub organów, do których ma
powinowactwo. Następuje zgon jednostki zainfekowanej. Następuje zagłada świata,
w którym namnażała się społeczność wirusów i tym samym zagłada całej
społeczności wirusów w tym organizmie. Taki rozwój „wypadków” nie leży
oczywiście w interesie tej społeczności. Mamy tu do czynienie ze swoistą
sprzecznością. Zjawisko takiego
niepohamowanego rozmnażania nazwijmy: totalna
ekspansją destruktywną. Poszczególna jednostka takiej społeczności spełniała
zakodowaną funkcję w sposób ustalony zgodnie z planem genetycznym, a populacja,
jako całość zdąża wspólnie do totalnego zawłaszczenia podmiotu swojej agresji i
do końcowego rezultatu, to jest do wspólnej zagłady. Można by to zjawisko
określić jeszcze inaczej: społeczność wirusów rozwijała się do „wyczerpania zasobów”. W rozwoju tej
populacji dostrzec można progresję tempa namnażania, być może tę progresję
udałoby się opisać matematycznie, jako proces wykładniczy? Podobnie rzecz
dzieje się w wypadku infekcji bakteryjnej.
Ginie pojedynczy organizm, ale i ginie cała społeczność zainfekowanych
organizmów, jeśli w przebiegu infekcji nie pojawią się konkurencyjne zjawiska, np. odporność lub terapia. Ginie też
społeczność samego agresora.
Inny przykład. W
miesiącach letnich dochodzi do tzw. kwitnienia jeziora. Woda wypełnia się
wielka kolonią glonów lub sinic. Rozmnażanie trwa aż do wyczerpania się
zasobów, potrzebnych do rozwoju tej społeczności. Gdyby w sposób sztuczny
dostarczać do wody w proporcjach optymalnych te zasoby, to rozwój populacji
glonów trwałby w sposób niepohamowany w nieskończoność. W naszym wypadku, po
wyczerpaniu zasobów, społeczność ulega zagładzie. O tym zjawisku można także mówić,
jako o totalnej ekspansji. W sposób widoczny zachodzi ona w układach
zamkniętych, względnie odosobnionych, składających się z substratu i
„agresora”, w których nie spotyka się dodatkowych elementów modyfikujących
układ, np. konkurencyjnego zjawiska odporności lub społeczności
antagonistycznej w stosunku do „agresora”, która sama w sobie podlega takim
samym mechanizmom.
Oba te opisy stanowią dobry przykład,
klasyczny, obrazujący rozleglejsze zjawisko, zachodzące we wszystkich populacjach.
I tak społeczność rekinów tyle, że w długim przedziale czasy, dąży do tego
samego, to jest do pełnego zawłaszczenia środowiska morskiego, na tyle na ile
pozwalają zasoby. Społeczność mrówek w środowisku leśnym dąży do totalnego
zawłaszczenia środowiska. Populacja fok, antylop, populacja sosen, populacja
wilków dąży do przybrania takiej samej pozycji: dąży do niepohamowanego
rozplemu i pełnego zawłaszczenia środowiska. Jest to zatem ślepa,
niekontrolowana genetycznie ścieżka rozwoju, wynikająca z samej istoty
rozmnażania, ale niezakodowana w sposób materialny i celowy w genach, poza
oczywiście genetycznie zakodowaną rozrodczością. Jest to zatem zjawisko o
mechanizmie statystycznym. Samo zaś zjawisko należałoby nazwać: dążenie do dominacji, (zawłaszczenie)
Ekspansja
Na drodze takiej totalnej ekspansji
populacji znajdują się oczywiście przeszkody. Podstawową przeszkodą jest
totalna ekspansja innej społeczności. Można wyróżnić mechanizm takiej
przeciwstawnej, konkurencyjnej ekspansji. A więc ekspansja społeczności
drapieżników, dla której źródłem pokarmu jest populacja drobnej zwierzyny, jest
dla tej ekspansją przeciwstawną, ekspansja populacji zwierząt kopytnych jest
przeciwstawną dla ekspansji roślin trawiastych, podobnie ekspansja
konkurencyjna o zasoby środowiska, np. o światło słoneczne w lasach, konkrecja
między gatunkami o wspólny obiekt polowań. Mechanizmy takiego ograniczania
jednej ekspansji przez inną można nazwać ekspansją
konkurencyjną. Ekspansywność poszczególnych społeczności generuje więc zjawisko
konkurencji. Inną przeszkodą jest
oczywiście ograniczoność zasobów danego środowiska, kontrolowana przez tę właśnie ekspansywność, co jest
swoistym sprzężeniem zwrotnym.
Konkurencja
W zjawisku konkurencji wyróżnić więc można
co najmniej dwie formy. Konkurencję
agresywną, lub destruktywną, gdy
jedna społeczność zagraża fizycznie drugiej społeczności, np. populacja
drapieżników zagraża populacji zwierzyny płowej, populacja zwierząt
trawożernych na stepach zagraża swobodnej wegetacji traw, konkurencja wojenna w
społeczeństwach ludzkich to klasyczny przykład konkurencji agresywnej.
Konkurencja agresywna zdąża do wyniszczenie populacji przeciwstawnej. Drugą
formą jest konkurencja konkurencyjna,
gdy dwie społeczności konkurują o wspólne zasoby, np. o wspólne źródła surowców
w ekonomii, lub o wspólne treny łowne wśród zwierząt, samce zaś konkurują o
samicę. Taka konkurencja funkcjonuje bez niszczenie konkurenta. Odmianą
konkurencji jest konkurencja jednostronna, gdy jedna społeczność zagraża innej,
ale nie odwrotnie, społeczność zajęcy nie zagraża społeczności wilków.
Monopol
Społeczność, która w przebiegu swojego
rozwoju osiągnie pozycje dominującą, staje się monopolistą. Zawłaszcza zasoby, ogranicza ekspansje innych
społeczności, w wielu wypadkach doprowadza do zagłady konkurentów, by wreszcie,
jakże często, jako dominanta, zginąć wraz z zagładą swoich „żywicieli”. Czasem
dzieje się to w sposób spektakularny, jak zgon po chorobie zakaźnej,
najczęściej jednak w sposób mało widoczny w długim przedziale czasu. Wydaje
się, że zagłada dinozaurów mogła być także spowodowana wyniszczeniem
roślinności ich środowiska przez rozrastającą się ich populację i w wyniku walk
międzygatunkowych.
Można więc dodać, że kolejną właściwością
społeczności jest dążenie do monopolizacji.
Dążenie do monopolizacji jest zjawiskiem
widocznym i powszechnym w przyrodzie i w środowisku ludzkim, a wynika ono z
istoty ekspansywności. Z pełną monopolizacją spotykamy się jednak w przyrodzie
dość rzadko, ze względu na opisany wyżej mechanizm konkurencji. W rozważaniach
o zachowaniu się poszczególnych populacji należy brać oczywiście pod uwagę niezależne
ograniczenia rozwoju, spowodowane
niesprzyjającymi warunkami np. klimatycznymi, spadkiem zasobności środowiska z
przyczyn losowych, w społecznościach ludzkich ograniczeniami intelektualnymi, konserwatyzmem
natury ludzkiej, zdarzeniami losowymi, itp.)
Opisane zjawiska zachodzą więc i w
społecznościach ludzkich, jakie by one nie były. I tak organizacje
charytatywne, wbrew pozorom, dążą do zajęcia pozycji monopolisty, konkurując także
o zasoby, choć przecież nie wykazują dosłownej agresywności, a zapewne rade by
zająć pozycję monopolisty. Partie polityczne przejawiają totalną ekspansję,
stając się agresywną, często monopartią, zawłaszczającą cały „rynek”
polityczny, a tylko konkurencja, dopóki nie zostanie wyeliminowana przez zwycięskiego
uczestnika gry, zapobiega takiej monopolizacji. Przykładami w tej materii jest
faszyzm i bolszewizm. Przedsiębiorstwa przemysłowe rade by zająć pozycje
monopolisty, stosują agresywną ekspansję wszelkimi dostępnymi metodami, często
pozaprawnymi, co wymusza prawne ograniczania ich działań. Historia dowodzi, i
to w sposób jednoznaczny, że w relacjach międzypaństwowych mamy do czynienie w
sposób nadto jawny z tymi samymi zjawiskami. Agresywna, totalitarna
ekspansywność, zbrojna konkurencja, pełna dominacja, monopolizacja władzy i
zawłaszczenie terytorialne, czy gospodarcze to zjawiska w pełni widoczne. Mają one,
co prawda odmienne struktury i przebieg, co jest oczywiste, lecz co do istoty,
są jednoznaczne. Na gruncie historycznym znajdujemy aż nadto przykładów takiego
zachowania się formacji państwowych, począwszy od starożytności, aż do czasów
nam najbliższych.
Podsumowania
Wszystkie wyżej wyłuszczone elementy, a
więc: ekspansywność, konkurencja,
potrzeba dominacji, monopolizacja, zawłaszczanie zasobów dość łatwo można
odkryć także w działalności niezorganizowanych formalnie społecznościach
ludzkich. Na gruncie rodzinnym,
towarzyskim, zawodowym mamy do czynienie z takimi samymi elementami zachowania,
oczywiście w ograniczonej skali i dynamice. Wielkie fortuny rodów, książąt,
przemysłowców wyrastają w wyniku posługiwania się w ich działalności elementami
uwypuklonymi w tej wypowiedzi. Także ekspansywność rozrodcza człowieka, i co za
tym idzie, pełne zawłaszczenie naszej Ziemi, połączone z wypieraniem i wręcz
usuwaniem wielu przyrodniczych społeczności lub ich podporządkowaniem, jest produktem
tych samych praw. Człowiek jest podmiotem o wielopłaszczyznowej, agresywnej
ekspansyjności i występuje w stosunku do całej przyrody, jako totalny agresor. Rozwój rolnictwa i hodowli, dziedzin
powodujących ekspansje wybranych populacji przyrodniczych, odbywa się przecież
przy współudziale eliminacji prawa do bytu przyrodzie „dzikiej”. Już starożytni
dostrzegali tę rolę i możliwości człowieka, czyniąc biblijna uwagę: czyńcie
sobie ziemie poddaną, a poddaną, to
znaczy zawłaszczoną.
Ekonomia
polem działania praw
Wymienione wyżej cechy i właściwości są jakże
charakterystyczne dla podmiotów ekonomicznych. Tu są one też w pełni widoczne.
Te i podobne elementy są między innymi przedmiotem rozważań nauki ekonomii.
Powyższe uwagi unaoczniają, że zjawiska charakterystyczne dla społeczności
nieekonomicznych, przyrodniczych, można znaleźć w czystej ekonomii i zastosować
do gospodarki, zjawiska zaś i mechanizmy ekonomiczne można rozciągnąć na całe inne
obszary życia społecznego i przyrodniczego.
W przyrodzie, jako całości i w
społeczności ludzkiej, jako całości, brak jest elementów samosterowności, takich,
jakie wykryli cybernetycy dla układów mechanicznych, ograniczonych układów
przyrodniczych i pojedynczych jednostek przyrodniczych. Gdyby taka
samosterowność cybernetyczna była zakodowana w całych społecznościach, przyroda
rozwijałaby się bezawaryjnie w całkowicie stabilny sposób, a sprzężenia
charakterystyczne dla układów cybernetycznych nie dopuszczałyby do niepohamowanego
rozwoju o typie totalnej ekspansji wybranych populacji np. populacji szarańczy,
czy szkodników lasów, czy epidemii chorób w społeczności ludzkiej. Po
osiągnięciu pewnego pułapu ewolucyjnego przyrody, zapanowałaby zapewne pełna
harmonia, i stabilność. Pewna ograniczona samosterowność przyrody występuje na
zamkniętych obszarach i jest efektem konkurencyjności międzygatunkowej, lecz
nie jest wpisana w kod genetyczny, jest efektem statystycznym. Wynikiem
działania kodu genetycznego, poprzez rozrodczość, jest niepohamowana
ekspansyjność.
Samosterowność zaś w ludzkim
społeczeństwie funkcjonuje też jedynie w zorganizowanych, ograniczonych
obszarach ludzkiej działalności, głownie w działalności gospodarczej, wyrażając
się sprzężeniami, gwarantującymi względną harmonię, a wahania gospodarcze i
kryzysy dowodzą, że pełnej harmonii nie udaje się osiągnąć. W działalności gospodarczej,
społecznej i politycznej odnaleźć można za to wszystkie opisane wyżej mechanizmy,
jako mechanizmy nadrzędne. Można doszukać się w nich pewnych podobieństw
quasi-cybernetycznych, w których funkcję sprzężeń pełni konkurencyjność lub
walka o dominację. Nieograniczona rozrodczość ludzka jest jednostronną
quasi-sterownością, pozbawioną mechanizmów gwarantujących równowagę. Pogmatwana
historia społeczeństw dowodzi, że w ich rozwoju nie działają mechanizmy
cybernetyczne. Pojawienie się w strukturze przyrody świadomości ludzkiej, rozchwiało
do reszty możliwości adaptacyjne samej przyrody, jak i społeczności ludzkiej,
jako całości. W kontekście powyższego świadomość ludzka, jako najwyższy wytwór
ewolucji przyrody, może stać się grabarzem tej przyrody.
Mechanizmy
konkurencji
Pojęcie konkurencji jest strywializowane przez nadmierną ekspozycje w
ekonomii i języku i nie ma - jak się wydaje – przejrzystej definicji, czy
precyzyjnego opisu. A jest to zjawisko poniekąd przesycające zarówno życie
biologiczne, społeczne, czy osobiste człowieka. Nie wynika ona z jakiegoś
tajemniczego, zakodowanego w przyrodzie mechanizmu, a jest raczej pojęciem i
funkcją statystyczną. Przeprowadźmy sobie doświadczenie myślowe. Mamy
środowiska bytowania pewnych populacji. Środowisko
to dysponuje pełnymi zasobami. Swoisty Eden. W środowisku tym bytują
społeczności, których potrzeby są w pełni zaspokojone. Nie ma groźby
niedoborów. Zasoby można przedstawić
jako: podaż, a potrzeby jak: popyt. W środowisku tym podaż przewyższa
popyt z nadmiarem. Nie zachodzi potrzeba współzawodniczenie o zasoby. W takim środowisku
konkurencja pozbawiona jest racji bytu. Jeżeli się zdarzy, to bez elementu
destruktywnego. Pojawia się ona, gdy wyrównuje się stosunek popytu do podaży
zasobów, lub ten stosunek wzrasta. Ma to miejsce, gdy spadają z różnych powodów
zasoby, lub wzrasta popyt, np. na skutek nadmiernej rozrodczości populacji.
Pojawia się wtedy konkurencja destruktywna. Takie i podobne przyczyny
zadziałały w okresie wędrówek ludów, najazdów Mongołów, Hunów i innych plemion.
Ich bezzasadne okrucieństwo i wyniszczanie konkurentów z kolei tłumaczyć można
nieuświadomioną potrzebą dominacji
Konkurencja
jest zatem, w uproszczeniu, funkcją o charakterze matematycznym. Wypływa i wyrazić
ją można jako pojęcie matematyczne. Być może, zestawiając z sobą wielkość
zasobów szeroko pojętych z wielkością potrzeb, można by wyznaczyć droga
matematyczną intensywność konkurencji, czy tempo i nasilenie zmagań między
konkurentami w społecznościach ludzkich i przyrodniczych. Nie ulega
wątpliwości, że ograniczona konkurencja pełni też funkcja twórczą, jest czynnikiem
działającym selektywnie, w przyrodzie eliminuje osobniki słabsze lub źle
przystosowane do środowiska, jest zatem quasi-cybernetycznym kontrolerem
ewolucji. W społeczeństwie ludzkim, w ekonomii, polityce, życiu społecznym jest
też czynnikiem selekcji, co jest truizmem, ale też i czynnikiem generującym
tzw. postęp, co też jest truizmem. W istocie jednak w pojęciu konkurencji
mieści się mało eksponowany element, to jest destruktywność. W walce
konkurencyjnej, czy to czynnej walce, a więc konkurencji konkurencyjnej, czy w
walce biernej, polegającej na wypieraniu słabszego konkurenta np. w dostępie do
zasobów, chodzi przecież o wyeliminowanie, czy wręcz zniszczenie konkurenta, jeśli nie fizycznie, to moralnie,
ekonomicznie, społecznie. Konkurencja jest zatem zjawiskiem ze swej istoty
niemoralnym, w istocie godnym potępienia, szczególnie w społeczności ludzkiej.
Tego mechanizmu nie da się wyeliminować z przyrody, natomiast w społeczeństwie
ludzkim zjawisko to mogłoby nie istnieć. Można spróbować dokonać myślowego
doświadczenie i wyobrazić sobie życie społeczne bez konkurencji? bez współzawodnictwa. Być może nie byłoby
rozwoju, być może nie było by postępu, zamarła by wynalazczość, ambicje, lecz zostałyby
wyeliminowane wojny, rewolucje i podobne zjawiska. Konkurencja jest zatem
mechanizmem wielo-wektorowym.
Konkurencja
w przeszłości
Wydaje się, że były w historii ludzkości
okresy o ograniczonej konkurencyjności. Było to zapewne u ludów pierwotnych,
kiedy to egzystencja plemienia możliwa była tylko przy współpracy wszystkich
członków społeczności. Należy zatem przyjąć, że w łonie wspólnoty pierwotnej
nie mięliśmy do czynienia z rozwiniętymi antagonizmami wewnątrzplemiennymi.
Cała społeczność musiała współdziałać w zdobywaniu pokarmu, wszyscy musieli
czuć się bezpieczni, być najedzeni, ogrzani. Charakter siedlisk ludów
pierwotnych, choćby w Biskupinie, wskazuje na pełne zrównanie członków takiej
społeczności. W Biskupinie nie było bezrobotnych, ale też zapewne i
darmozjadów, nie było bezdomnych, nikt nie był pozbawiony opieki, nie było
głodnych, a jeśli byli, to wszyscy po trochu. Taką społeczność można by
określić jako w pełni komunistyczną.
Współzawodnictwo pojawiło się, gdy
wzrosły umiejętności, pojawiły się nadwyżki, pewni członkowie mogli
wyegzekwować dla siebie przywileje, powstało rozwarstwienie i wtedy pojawiła
się konkurencja. W warunkach wzrastania niedoborów w wyniku wzrostu liczebności
grup ludzkich lub losowego zubożenia zasobów musiała pojawić się konkurencja
międzyplemienna. Można z dużym prawdopodobieństwem wyrazić pogląd, że
historyczne ekspansje, a więc konkurencyjność międzyplemienna, wyrażająca się
powstaniem państw i walk między nimi, pojawiły się wraz z przeludnieniem,
względnym przeludnieniem, polegającym na niestosunku zasobów w odniesieniu do
potrzeb coraz bardziej licznych organizmów społecznych. Do takiej
konkurencyjności dochodziło i w wyniku ekspozycji zjawiska potrzeby dominacji,
czynnika przenikającego psychiką ludzką. Pojawienie się zwiększonej podaży
zasobów, pozwalało mobilizować podległe władcom społeczeństwa do agresji
przeciwko innym społecznościom.
We współczesnych społeczeństwach,
podobnie jak i w całej historii, współzawodnictwo było i jest nie do
uniknięcia. Należy jednak w pełni zdawać sobie sprawę, ż jest to zjawisko w
pełni nieetyczne, w jego rozumieniu ukryty jest element destruktywny. Kierując
się takim przeświadczeniem, należy uwzględniać ten czynnik w organizowaniu
życia społecznego. Wszak są pola, na których współzawodnictwo przybiera wręcz
szlachetna postać, choć i tu rodzi ono nieszczęście. Tym polem jest sport,
kultura, nauka. W tym współzawodnictwie ktoś jest zwycięzcą, lecz ktoś inny
cierpi z powodu przegranej. Elementy ograniczenia konkurencyjności funkcjonują w
współczesnym życiu. Są nimi np. ustawy regulujące sposoby konkurowania, a więc
ustawy antymonopolowe, ustawy antydumpingowe, negocjacje i pakty międzypaństwowe.
Na polu politycznym takim poważnym antykonkurencyjnym przedsięwzięciem są udane
próby unii politycznych w rodzaju Unii Europejskiej.
Dominacja
Konkurencja w społeczeństwach i u
jednostek ludzkich ma zapewne i głębsze źródła. Wywodzi się to zjawisko z
istoty ludzkiego charakteru, dla którego jedną z głównych cech
charakterystycznych jest potrzeba
dominacji. Tą potrzebę dominacji dostrzec można powszechnie w zachowaniu
ludzkim. Jej przejawy przybierają najróżniejsze formy. Począwszy od agresji
wszelkiego typu, aż do uporczywego, skrytego, czy jawnego dążeniu do sukcesu na
jakimkolwiek polu. Dążenie do dominacji wyznacza postępowanie człowieka na
wszystkich polach działalności i we wszystkich przejawach życia. Napisanie tej
uproszczonej dysertacji, ujmującej prawdy nader oczywiste, rozumiane przez
wielu świadomie, czy intuicyjne, nieodkrywczej i umieszczenie jej w Internecie,
jest też przejawem swoistej potrzeby upublicznienia swojej osoby, choć pod
kryptonimem, co autor uważa za próbę ograniczenia w sobie tej cechy, to jest
potrzeby dominacji. Zjawiska potrzeby dominacji można udokumentować na wiele
sposobów, jest ono jednak tak widoczne i powszechne, że czytelnik tej
wypowiedzi znajdzie zapewne przy minimum wysiłku wiele jego przykładów, także w
swoim życiu osobistym. Można dodać, że odgrywa ono niepoślednią rolę w
ekonomii. Żaden inwestor nie poprzestanie na osiągniętym poziomie bogactwa. Po
przekroczeniu pewnej granicy dalsze bogacenie traci sens, a jednak każdy dąży
do dalszych sukcesów. I jest to niewątpliwie efektem permanentnego dążenia do
dominacji za wszelka cenę i nieprzerwanie. Ta podstawowa cecha psychiki
ludzkiej jest obosieczna. Jest czynnikiem stałego postępu społecznego, ale i
też głębokiej destrukcji, czego też nie ma potrzeby dokumentować.
Przejawami potrzeby dominacji wcale nie
musza być jawne dziania, czy uświadomione decyzje, ujawniające się w widocznych
aktach. Decyzja zakonnika – pustelnika może też być decyzją gwarantującą mu
uznanie w otoczeniu, umacnia go w przeświadczeniu jego wyjątkowości, ma gwarantować
mu zbawienie, czy wreszcie stać się może nawet, w jego głębokim
przeświadczeniu, elementem jego przyszłej kanonizacji. Z realizacja potrzeby
dominacji spotkać się można zapewne u wychowawców, dowódców, wszelkiego typu
przełożonych, polityków i w wielu przejawach życia np. towarzyskiego, gdzie
toczy się walka o pozyskanie względów otoczenia, a niepowodzenie w tej „walce”
są przyczyną niesnasek, czy wręcz nienawiści, prowadzącej do pognębienia
zwycięzcy. Walka polityczna to nic innego, jak walka nie tylko o pozycję w
strukturach władzy, jako źródle utrzymania, lecz i o zadokumentowanie swej dominacji.
Z potrzeby dominacji wyrastają
jedynowładcy, tyrani, powstają imperia, gwarantujące wodzom coraz większe
poszerzenie ich pola władzy. Można wyrazić pogląd, że celem walki o dominację
jest walką o poszerzenie pola władzy nawet, jeżeli jest to często władza
pozorna, polegająca na wymuszeniu uznania ze strony swojego środowiska, czy
społeczności.
Nie ulega wątpliwości, że konkurencyjność
w pewnych przejawach życia społecznego powinna ulec ograniczeniu, świadomym
ograniczeniu lub zniesieniu. Konkurencyjność w życiu rodzinnym nie powinna mieć
miejsca. Konkurencji należy zaniechać
np. w Służbie Zdrowia, konkurencja między lekarzami lub między jednostkami
Służby Zdrowia o pacjenta, jest niemoralna, tu powinna obowiązywać zasada
współdziałania dla dobra pacjenta. Konkurencja w Służbie Zdrowia generuje
zachowania nieetyczne, np. próby podważenia autorytetu konkurenta, próby
ograniczania kosztów funkcjonowania placówek poprzez „spychanie” pacjentów
generujących koszty do konkurencyjnych placówek, sztuczne „rasowanie” statystyk
medycznych. Jeśli się zważy, że celem właściwym konkurencji jest usunięcia
konkurenta, to powyższe uwagi znajdują uzasadnienie.
W stosunkach politycznych i państwowych
powinna obowiązywać zasada dobra wspólnego, zasada kompromisu i poszanowania
cudzych racji. Można te cele osiągnąć tylko poprzez świadomą rezygnację z
przenikającej ludzką psychikę potrzeby dominacji, jako generatora konkurencji.
W XX wieku, po II Wojnie Światowej, podjęto szereg aktów i decyzji ograniczających
międzynarodowa konkurencje polityczną i konkurencję gospodarczą, można jednak
dostrzec szereg przejawów wyłamywania się z tej opcji. Ograniczenie konkurencji
to także stłumienie potrzeby dominacji, a to nie przychodzi łatwo. W
najbliższym otoczeniu geopolitycznym można nadal znaleźć szereg przejawów
działania tej ludzkiej cechy. Świadoma rezygnacja z dominacji w relacjach
polityczno - państwowych, choćby częściowa, uporządkowałaby zapewne współczesne
relacje międzynarodowe. Bez uświadomienia sobie tej cechy ludzkiej nie uda się
zapewnie ograniczyć konkurencyjności destruktywnej.
Uwagi powyższe są prostymi wnioskami z uporządkowanych
i wyrażonych powyżej elementów sterujących podmiotami, dostrzec je może każdy,
kto analizuje zachowanie się społeczności przyrodniczych, czy ludzkich. Nie
pretendują do miana odkrywczych, są one znane i uznane przez wielu, autor
przedłożył je raczej jako próbę zestawienia tych prawd dla uporządkowania
własnych poglądów. Uwagi powyższe są w dużej części gołosłowne, można by je
zilustrować wieloma niedawnymi i bieżącymi przykładami z życia społecznego i politycznego dzisiejszego świata, kierując
się jednak wyłożonymi poglądami, ewentualny czytelnik z łatwością znajdzie
wiele ilustracji. UP72156